Bekas |
Nie wiem dokładnie, jak trafił do mojego domu, ponieważ nie było mnie jeszcze wtedy na świecie… To najprawdopodobniej mój starszy brat dostał go na jedne ze swych imienin. I został on prawdopodobnie kupiony w fachowym sklepie- nieważne. Miał też rodowód: Bekas z Doliny Szarotek. Był jamnikiem idealnie brązowym, niepodpalanym. W wieku kilku lat został potrącony przez samochód. Blizna zachowała się do dnia śmierci. Mieszkamy blisko parku i mamy duży ogród oraz podwórko, ktoś by powiedział, że warunki idealne. Ale wcale nie, ponieważ mieszkaliśmy na piętrze w poniemieckim domu i biedny Bekas miał wystające łopatki. Był niewątpliwie bardzo mądrym zwierzęciem: odróżniał dźwięk domofonu od telefonu, wiedział kto jest obcy, a kto nie, umiał wytropić gości, którzy byli właśnie na drugim końcu ulicy. Niestety, chyba właśnie z powodu gości, a co za tym idzie przedawkowania słodyczy, nabawił się cukrzycy…
Trafiliśmy na znakomitego lekarza, który sam był cukrzykiem i specjalnie dla Bekaska przywoził swój aparat do pomiaru krwi:) Moja mama jest nauczycielką w Zespole Szkół Zawodowych i dzięki jednemu ze swych Biedny, schorowany wiernie służył. Zawsze ktoś przy nim był- albo babcia, która z nami mieszka, albo była pielęgniarka mieszkająca pod nami, albo dziadkowie… Zaprzyjaźniał się z kotami sąsiadów, ale za to Od razu nie płakałam. Dopiero wczoraj w nocy, w łóżku, wypłakałam się w poduszkę. Bo w rzeczywistości nigdy nie okazywałam mu ciepła, początkowo nie chciałam go nawet dotknąć. Nigdy za mną szczególnie nie przepadał, nigdy nie miałam szczęścia do zwierząt. I nie płakałam tyle dlatego, że umarł, a dlatego, że nie zdążyłam go przez ten czas pokochać… A przecież zasługiwał na to… Nie popełnijcie tego błędu, co ja! |
Kasia Moszumańska |