Bekas

Bekas

Nie wiem dokładnie, jak trafił do mojego domu, ponieważ nie było mnie jeszcze wtedy na świecie… To najprawdopodobniej mój starszy brat dostał go na jedne ze swych imienin. I został on prawdopodobnie kupiony w fachowym sklepie- nieważne. Miał też rodowód: Bekas z Doliny Szarotek. Był jamnikiem idealnie brązowym, niepodpalanym. W wieku kilku lat został potrącony przez samochód. Blizna zachowała się do dnia śmierci. Mieszkamy blisko parku i mamy duży ogród oraz podwórko, ktoś by powiedział, że warunki idealne. Ale wcale nie, ponieważ mieszkaliśmy na piętrze w poniemieckim domu i biedny Bekas miał wystające łopatki. Był niewątpliwie bardzo mądrym zwierzęciem: odróżniał dźwięk domofonu od telefonu, wiedział kto jest obcy, a kto nie, umiał wytropić gości, którzy byli właśnie na drugim końcu ulicy. Niestety, chyba właśnie z powodu gości, a co za tym idzie przedawkowania słodyczy, nabawił się cukrzycy…

Trafiliśmy na znakomitego lekarza, który sam był cukrzykiem i specjalnie dla Bekaska przywoził swój aparat do pomiaru krwi:) Moja mama jest nauczycielką w Zespole Szkół Zawodowych i dzięki jednemu ze swych
uczniów chorych na cukrzycę kupowała insulinę na receptę, co wychodziło o wiele taniej. Niestety Bekasek od szczenięcia chorował również na epilepsję i czasem dokuczały mu korzonki, a pod koniec 10 roku życia całkiem oślepł. Powód? Zaćma.

Biedny, schorowany wiernie służył. Zawsze ktoś przy nim był- albo babcia, która z nami mieszka, albo była pielęgniarka mieszkająca pod nami, albo dziadkowie… Zaprzyjaźniał się z kotami sąsiadów, ale za to
bardzo nie lubił dzieci. Zazwyczaj jego imię było kojarzone wśród moich kolegów z Pegazem, albo… Beckhamem:D Z czasem przyzwyczajał się do ludzi, szczególnie lubił Natalię, która gdy dowiedziała się w szkole o tym, że przedwczoraj został potrącony przez samochód rozpłakała się… Podobnież obyło się bez krwi i biedak się nie męczył – tak mówi tata.

Od razu nie płakałam. Dopiero wczoraj w nocy, w łóżku, wypłakałam się w poduszkę. Bo w rzeczywistości nigdy nie okazywałam mu ciepła, początkowo nie chciałam go nawet dotknąć. Nigdy za mną szczególnie nie przepadał, nigdy nie miałam szczęścia do zwierząt. I nie płakałam tyle dlatego, że umarł, a dlatego, że nie zdążyłam go przez ten czas pokochać… A przecież zasługiwał na to…

Nie popełnijcie tego błędu, co ja!

Kasia Moszumańska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.