Latka



Łatka

Mój króliczek Łatka w nocy o godzinie 3:15 odszedł od nas. Bardzo walczyła o życie. Do samego końca próbowała wstać…
Wszystko zaczęło się od krwotoku macicy i pęcherza. W związku z tym 14 maja moja mama pojechała z nią do weterynarza.
Wtedy wszystko wyszło na jaw. Około godziny 15:00 leżała na stole operacyjnym, gdzie miała mieć wyciętą macicę. Była
możliwość, że z powodu niskiej ilości krwi w organizmie, mogła się nie obudzić. Odbierając ją byliśmy ucieszeni, że
jednak żyje. W domu leżała w kartonie, owinięta kocem pośród dwóch termoforów. Jednak wtedy w nocy nadeszła chwila,
kiedy poszła w drogę po Tęczowym Moście. Gdy leżała już na ziemi, rodzice zawołali mnie bym podszedł, oznajmując, że
Łatki nie ma już pośród nas. Wydawało mi się, że tata żartuje, lub że mam zły sen. Nie zdając sobie z tego sprawy
poszedłem do łóżka. Około 5:00 rano obudziłem się, spojrzałem w dół, gdzie Łatka do chwili śmierci leżała, i nie
znalazłem jej tam. Spytałem się mamy gdzie ona jest. Mama odpowiedziała mi, że ona odeszła od nas. Wtedy zacząłem płakać
i przez dwie godziny nie mogłem zasnąć, i pojąć sobie, że jej już nie ma. Gdy po krótkim śnie obudziłem się, zrobiłem
dla niej rysunek z wierszykiem. Ciągle płakałem gdy wspominałem sobie imię Łatka, lub coś związane z nią. Gdy chciałem
pogłaskać jej zimną główkę zaczynałem mocniej płakać. Około godziny 14:00 zanieśliśmy ją do wykopanego grobu, gdzie
miała spoczywać na zawsze.

Mój wierszyk brzmiał tak:

„Kiedy byłem przy Tobie
czułem się raźnie,
Kiedy odeszłaś głowa zapłakana.
Kochałem Ciebie z całego serca,
a gdy byłaś chora,
modliłem się byś nie odeszła.
Dlatego teraz piszę ten list,
byś żyła lepiej niż teraz my.”

Łatka była ulubieńcem domu. Jest mi przykro, bo nie dała rady wygrać walki ze śmiercią, choć tak bardzo chciała żyć.
Odebraliśmy ją po operacji o 18, była wybudzona po narkozie, więc wydawało się że wyzdrowieje, bo lekarz mówił że jak
przeżyje zabieg to wszystko będzie dobrze. Ale przedtem straciła dużo krwi. Ok.21 otworzyła szeroko oczka, co nas bardzo
cieszyło. Dogrzewaliśmy ją, by było jej ciepło. Przed północą zjadła listek, potem próbowała drugi, kilka łyków przełknęła
wody. To był dobry znak. Dlaczego wśród kochających osób i olbrzymiej chęci życia nie wygrała- nie wiem. Nikt nie wie.
Dziś każdy z nas napisał jej kilka słów, coś narysował, pożegnaliśmy ją łzami. Nawet tata. W naszej pamięci Łatka będzie
zawsze, tym bardziej że zbyt szybko odeszła. Mama mówi, że gdyby jeszcze raz miała podjąć decyzję, to postąpiłaby tak
samo, że każda nikła szansa na przeżycie byłaby lepsza niż powolne konanie bez ruchu z naszej strony. Wierzę, że póki
działały leki przynajmniej nie czuła takiego bólu, jak przed operacją. Żal było patrzeć, teraz z żalem wspominam.
Niech na mnie czeka na Tęczowym Moście! Poznam ją choćby za 80 lat! Łatuś – do zobaczenia!

Stanisław Kilanowski, 12,5 lat ( romankia@poczta.onet.pl )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.