Pusia odeszła 10 marca 2013r, była starszą koteczką… nie wiem ile miała latek…
Moja córka znalazła ją schorowaną na parkingu latem 2011r., była kotkiem bezdomnym. Trafiła wówczas do schroniska, jednak cały czas myślałam o niej.
25 września 2011 roku zabrałam ją ze schroniska. Nie mogłam wcześniej, ponieważ Pusieńka chorowała, była przeziębiona, miała ropomacicze. Już dłużej nie mogłam czekać, w schronisku miała usunięcie macicy i zaraz po operacji adoptowałam ją.
Koteczka gorączkowała, miała katar. W lecznicy lekarze zrobili testy, okazało się, że ma FIV (odpowiednik ludzkiego HIV). Weterynarze nie dawali jej zbytnich szans.
Od października 2011 do grudnia 2011 trwała walka o jej życie, koci katar, nawracająca gorączka, biegunki, krew z noska. W grudniu 2011 po licznych zastrzykach nastąpił przełom i Pusia zaczęła zdrowieć.
Cały rok 2012 był wspaniały. Najpierw Pusia wylegiwała się na grzejniku, potem w lecie w słoneczku na balkonie. Zadomowiła się u nas na dobre, rządziła resztą naszych zwierząt.
I tak do początku marca 2013r., Pusia zgasła w jeden tydzień, mocznica, bardzo powiększona nerka, naciek na niej, bardzo mało czerwonych krwinek… To było straszne w kilka dni Pusieńka zgasła jak mały płomyczek.
Odeszła 10 marca 2013r, lekarze już nie potrafili jej pomóc.
Brak mi jej, tęsknie, choć była u nas półtora roku weszła w moje serce i w serce mojej córki. Bardzo mi ciężko, była wyjątkową koteczką, bardzo grzeczną, cichutką. Spała razem ze mną, siedziała przy lodówce, była łakomczuszkiem. Pozostała po niej wielka pustka.
Żegnając się z nią, patrzyła mi prosto w oczy, to było takie porozumienie bez słów, powiedziałam jej, że kiedyś się spotkamy i chciałabym aby tam w drugim życiu czekała na mnie, tak jak latem 2011 roku czekała na moją córkę na parkingu.
Pusiu – kochana moja, zawsze będę Cię pamiętać i kochać.
Agnieszka