Dyzio |
? – 18.10.2003
Zmarł mój najukochańszy kiciuś pod słońcem… Wabił się Dyzio i niestety długo u nas nie pomieszkał… Dostałam go kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego… Cieszyłam się niemiłosiernie! Mieszkał sobie w werandzie koło grzejniczka… Miał tam swoje przytulne legowisko i zawsze pełną miskę jedzenia… Strasznie zaprzyjaźnił się z moim pieskiem Puszkiem… Jedli z jednej miski, razem chodzili po podwórku… Kochał się przytulać… Na początku mało interesował się ludźmi, wolał się wspinać, polować na lićcie, ale z czasem zaczął lgnąć do mnie… Swoimi delikatnymi pazurkami chwytał się za nogawki spodni i jego oczka mówiły: „Weź mnie na ręce, przytul…” Był pupilkiem całego domu… Gdy w tę pamiętną sobotę poszłam zanieść mu miskę z jedzonkiem (na dwór koło garażu, bo tam najczęściej przebywał) nie mogłam go znaleźć… Zaczęłam go nawoływać, ale nie reagował… Zobaczyłam go na chodniku… Lezał… jakby spał… Podbiegłam do niego, zaczęłam wołać- nie ruszał się… Moje oczy nabrały łez… Pobiegłam do domu przekazać smutną wiadomość rodzinie… wszyscy byli bardzo poruszeni… Najgorsze jest to, że jego brat, który również z nami żył musiał popaść w taką depresję, że uciekł… W jednym dniu straciliśmy 2 najwspanialsze zwierzaczki pod słońcem…. |
Baśka Stróżyk |