Słowa to za mało żeby wyrazić żal i pustkę po stracie KOCHANEGO PRZYJACIELA.
Gdy odchodzi nagle jest jeszcze gorzej…
Mój KOCHANY ROTTUŚ TAGO przez siedem miesięcy dzielnie walczył z rakiem rdzenia kręgowego i płuc,
każdy dzień był podarunkiem od losu. Trzymał się wspaniale, miał cudownego lekarza, który mu w tym pomagał.
Spędził cudowne 10 urodziny ze swoją przyjaciółka amstafką z sąsiedztwa na grilu przygotowanym tylko dla nich…
To było 28.06.2006r. Dalej były zabawy, ganianki, małe psie awanturki, czas słodko mijał. Aż do 21.10.2006r….
Ten wieczór był przeklęty, nastąpił przełom, organizm się poddał.
Mój KOCHANY TAŚTEK-PIEŚTEK dostał ataku, przestał oddychać. Po 2-3 minutach udało go się wyrwać śmierci z ramion.
Następny dzionek cały przesiedzieliśmy w lecznicy: badania, kroplówki i wieczór- diagnoza…
Słowa JEGO lekarza: „wysiadają nerki i trzustka” :( To było straszne. Bezradność. Próba walki… niestety przegrana :((
24.10.2006 roku o godzinie 02.20 mój KOCHANT TASTEK-PIEŚTEK odszedł…
Dzielnie, dostojnie z całkowitym spokojem i dumnie podniesioną głową przekroczył TĘCZOWY MOST,
gdzie na pewno będzie na mnie czekał, a ja jak tylko nadejdzie „ten dzień” na pewno go znajdę.
Przytulę, ucałuję, wytarmoszę za kochaną mordkę i pozostaniemy na zawsze razem!!!
Dziś mija miesiąc jak moje KOCHANIE odeszło, co wieczór łezki tęsknoty ciekną po policzkach,
dwa razy w tygodniu jestem u NIEGO na cmentarzu, a dalej jak zamykam oczy słyszę i czuję GO przy nas…
Czuwa jak to w JEGO stylu…
NASZ KOCHANY PRZYJACIELU TAŚTKU-PIEŚTKU, NIGDY O TOBIE NIE ZAPOMNIMY
|