Saba 03.1998r.-04.05.2008r… Na zawsze pozostaniesz w moim sercu.
Kocham cię Sabuniu kiedyś się spotkamy za tęczowym mostem i już zawsze będziemy
razem…
Saba była najwspanialszym psem na świecie… Dokładnie 10 lat temu wzięłam ją
ze schroniska, była tam ze swoimi 5 siostrami, taka malutka, chudziutka ze
śmiesznymi kłaczkami na grzbiecie i najwspanialszymi oczami, które przez te
wszystkie lata obdarzały mnie spojrzeniem tak pełnym miłości i bezgranicznej
ufności.
Saba z malutkiego bezradnego szczeniaka wyrosła na pięknego dużego i silnego
psa. Zawsze czułam się przy niej bezpieczna i pewna, że nic mi się złego nie
stanie. Była dumna, spokojna, ułożona, wesoła, zadziorna… Mogłabym tak
wymieniać w nieskonczoność, zawsze mi towarzyszyła, była blisko mnie… Była
cudownym przyjacielem, kompanem, wyjątkowym członkiem rodziny.
Niestety ostatnie miesiące były ciężkie dla Saby, wiele się wycierpiała, piła
coraz więcej, lekarze podejrzewali cukrzycę, ale okazało się, że przyczyną
wzmożonego pragnienia był guz sutka, który wraz z całą listwą mleczną wycięto.
Myślałam, że wszystko będzie ok i po jakimś czasie Saba wróci do dawnej formy,
lecz niestety minął jakiś miesiąc i Saba znowu czuła się gorzej, znowu dużo
piła, okazało się że to ropomacicze i znowu kolejna operacja…
Kiedy ją operowano zadzwonił lekarz i powiedział, że podczas operacji
znaleziono u Saby guz (nowotwór jak się póżniej okazało), który był nie do
usunięcia z powodu swego położenia, a mianowicie wyrastał od kręgosłupa i
łączył się z jelitami. Byłam totalnie załamana, tak się cieszyłam, że wreszcie
po operacji Sabunia będzie zdrowa. Niestety guz bardzo szybko się rozrastał,
Saba nikła w oczach, coraz mniej jadła i się ruszała. Z czasem całkowicie
przestała jeść i pić, dostawała leki, lecz w ostatnich tygodniach nie działały.
Serce mi pękało, kiedy tak patrzyłam jak potwornie cierpi z bólu. Pies, który
był pełen życia radości nagle zmienił się nie do poznania. Musiałam w końcu
podjąć decyzje o tym, aby ukrócić jej cierpienia, lecz niestety nawet nie
zdążyłam…
Nigdy nie zapomnę 4.05, majowej niedzieli, do końca życia będę miała ten obraz
przed oczami- Saba była już tak słaba, że nie potrafiła sama chodzić musiałam
ją wynosić na dwór. Więc wieczorem o godz 22 jak zawsze wyniosłam ją na trawę,
zrobiła siusiu i się przewróciła. Bezwładnie szybko wniosłam ją do domu, tam
ponownie się przewróciła i już się nie podniosła, wydała z siebie ostatni dech,
ostatnie tchnienie i odeszła. Przestała oddychać, serce przestało bić, nigdy
tego nie zapomnę…
Zaczęłam potwornie rozpaczać, płakać, nie wiedziałam co zrobić, nie potrafiłam
jej pomóc, a tak bardzo pragnęłam. Patrzyłam na jej biedne chudziutkie ciało,
które tyle wycierpiało, które tak bardzo walczyło, lecz niestety choroba
zwyciężyła. Całą noc siedziałam przy niej nie dopuszczając do siebie myśli co
się stało. Teraz pozostał potworny ból i pustka w sercu, której nikt nigdy nie
wypełni. Już mnie nikt machającym ogonkiem nie powita, nie zaszczeka, nie
ogrzeje kiedy zimno w nogi, nie spojrzy cudownymi oczkami…
Jesteś już w świecie pozbawionym bólu i cierpienia, tam cię napewno nic nie
boli. Nigdy cię Sabuniu nie zapomnę, na zawsze pozostaniesz w moim sercu, byłaś
najwspanialszym, najcudowniejszym psem na świecie. Dałaś mi tyle radości i
szczęścia, spędziłam z tobą najwspanialsze chwile chodząc na spacery, bawiąc
się lub kiedy mi towarzyszyłaś w pracy. Kiedyś się spotkamy, czekaj na mnie i
jak dawniej cię ukocham, wyczochram, wycałuję w uszka, rzucę kijka.
Tak bardzo mi ciebie brakuje, życie bez ciebie jest potworne, w domu jest tak
cicho i pusto mam wrażenie, że zaraz spojrzę w twoje piękne brązowe oczy tak
mądre i bezgranicznie kochające. Nie potrafię słowami opisać bólu jaki czuję,
dlaczego życie jest tak okrutne i zabiera nam tych, których tak bardzo kochamy?
Kocham Cię moja najdroższa Sabuniu, życie bez ciebie już nigdy nie będzie
takie same. Do zobaczenia za tęczowym mostem…
|