W piątek rano , 13 grudnia 2013 odeszła moja ukochana Pola po 9 i pół roku
życia ….odeszła po całonocnej męczarni pozostawiona sama w klinice 24h,
zostawiłam ją tam na noc, bo miałam nadzieję, że ją odratujemy, to był drugi
już obrzęk płuc, serce nie dawało rady… tej nocy zanim opuściliśmy klinikę,
Pola patrzyła na nas jak nigdy dotąd, jej wzrok mówił: „Pomóż mi, nie dam rady!”
Nad ranem, telefon do kliniki z nadzieją usłyszenia pozytywnych wiadomości, ale
niestety odebrałam najsmutniejszą wiadomość, Pola odeszła pół godziny wcześniej
odeszła w samotności, z dala od jej ukochanego domu…:-(
Pola nie miała całego szczęśliwego życia , jej pierwsze 4 i pół roku spędziła
najpierw u Pani, która zabierała ją na psie konkursy piękności, a kiedy Pola
już nie nadawała się na te wszystkie psie okazałościi robiła niestety często
siku w domu, oddała ją do hodowli rozpłodowej , gdzie Polę zamknięto w boksie i
gdzie zmuszano ją do kolejnych ciąży, by inni ludzie mogli cieszyć się
zakupionymi przez siebie rasowymi szczeniakami (okupionymi cierpieniem ich
mamy). Dla chorego serca Poli to było zbyt dużo, Pola bardzo się bała
wszystkiego dookoła i ten uciążliwy strach i stres spowodował, że serduszko sie
rozchorowało i wówczas oddano Polę do adopcji, bo nie mogła już mieć szczeniąt
. Nie wszyscy chcą adoptować pieska, który załatwia się w domu i pewnie nigdy
nie pozbędzie sie całkiem tego nawyku, nie wszyscy chcą adoptować pieska, który
zamiast do ciebie biec, od ciebie ucieka, chowa się pod stołem i trzęsie ze
strachu i robi siusiu nawet jeśli ty mówisz do niego najłagodniejszym na
świecie głosem, ale mój chłopak i ja zapragnęliśmy zabrać ją do siebie, do
naszego drugiego pieska. Nie znam dokładnych szczegółów jej przeszłości, ale
wiem, że zaadoptowałam Polę pełną strachu , lęku, smutną, drżącą i ukrywającą
się wszędzie. Musiało upłynąć dużo czasu, abyśmy mogli w końcu zobaczyć ją
szczęśliwą , nawet jeśli jej niepokój nigdy nie wyparował całkowicie i w jej
oczach przebłyskiwał często cień smutku . U nas w domu Pola znalazła swoją
wielką siostrzaną miłość-moją drugą psinkę Aishę, do której przywiązała się w
mgnieniu oka i której robiła za cień dzień i noc. Pola tutaj wreszcie miała
swoją przyjaciókę, w końcu dużo jedzenia, swój ciepły kocyk, ulubione
ciasteczka i kiedy zdarzało jej się zrobić siusiu w domu nikt się na nią nie
złościł. sprzątaliśmy po niej i tyle, bez słowa, bo ją rozumieliśmy, bo ona nie
miała na to wpływu… Dzięki Aishy i naszej miłości Pola odzyskała uśmiech i
trochę zaufania do człowieka, ale nigdy nie zapomniała o swojej przeszłości, co
wiemy ponieważ Poli nie można było za bardzo przytulać, bała się dotyku
człowieka, trochę polubiła nasz dotyk, ale dotyk nie mógł być zbyt długi, zbyt
długi dotyk powodował, że znów się trzęsła, cóż to mogło być innego jak nie
wspomnienia smutnej przeszłości?! Pola w końcu była u nas szczęśliwa, ale jej
serduszko było już niestety zmęczone i jego stan pogarszał się z każdym
rokiem…i tak Poli było dane żyć z nami i jej ukochaną Aisha tylko 5 lat. Być
może można było zrobić coś więcej dla niej, może dałaby jeszcze radę cieszyć
się życiem kilka tygodni, miesięcy, może rok, nie wiem … pozostał niestety
wielki żal, ból i pustka. … potrzeba czasu, aby przyzwyczaić się do życia bez
niej i z żalem, że człowiek pozbawił ją możliwości długiego życia. i
wspomnienie jej cierpienia przed odejściem rozrywa mi serce, bo Pola przed
odejściem cierpiała… i jest to niesprawiedliwe, że zarówno na początku jej
drogi życia jak i na jej końcu towarzyszyło jej cierpienie…
Żal po stracie ukochanego pieska, który był częścią rodziny jest straszny,
kochamy ich tak samo jak ludzi, chcemy by byli szczęśliwi i kiedy już nie
możemy ich widzieć szczęśliwymi, ten brak, ta pustka ogarnia nas jak ciężka
mgła, z której przez długo nie możemy się wydostać.
Przykro mi Pola kochanie moje…
Mama tęskni za tobą i cię kocha….
Moja malenka…tesknie za Toba potwornie…
Na zawsze pozostaniesz z nami w naszych sercach…
Marta i Alessandro i twoja czworonozna ukochana przyjaciolka Aisha…