Pikuś |
1988 – 20 luty 2004
Zwykły, najzwyklejszy kundelek, a był dla nas bratem, przyjacielem i członkiem rodziny. Wzięliśmy Go ze schroniska, gdy w końcu rodzice zgodzili się na posiadanie psa. Straszne to było- te wszystkie psie mordki patrzące ze smutkiem i błagające wzrokiem „weź mnie”, ale rodzice pozwolili tylko na jednego. Miał wtedy 2 lata, był chyba najbrzydszym kundelkiem, ale w zwiazku z tym dla nas najukochańszym. Miał swoje humory, jak to dorosły pies- warczał na nas jak mu się coś nie podobało, bał się kuchni i za nic nie dał się kąpać. Był z nami 15 lat, te lata były dla nas jedną wielką radością. Towarzyszył nam w dzieciństwie i później w dorosłym życiu. Zawsze gotowy, zawsze w dobrym humorze, z radością wychodził, żeby nas powitać w drzwiach. Umiał pocieszyć, przychodził, kładł swój pyszczek na nogę i patrzył pytającym wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: dlaczego płaczesz? Od razu nam się humor poprawiał :). A jednocześnie był z Niego kawał łobuza, z tym złamanym uchem i przekrzywioną główką… Miał wiele różnych pomysłów i miał duuużą słabość do suczek :)) Do dziś pamiętam jak robił wieczorny obchód, przechodził nasze pokoje, najpierw sprawdzał czy śpimy i czy śpi mój tata, a potem pakował się nam do łóżek. Wiedział, że Mu nie wolno, ale mimo to każdą noc spędzał bardzo wygodnie. Mały Zakapior miał na osiedlu wielu wrogów, na których ujadał jak był na smyczy, gdy jej nie miał wycofywał się z podkulonym ogonem między nasze nogi. Przeżył wiele: miał nosówkę, boreliozę, był leczony pestycydami- wszystko to przeżył, był „twardym” psem. Umarł spokojnie, we śnie. Nie było mnie przy Nim, czego bardzo żałuję. Mam drugiego psa, ale mojego Kochanego Zadziora będę zawsze pamiętała. Żegnaj Pikusiu! Mam nadzieję, że jest Ci dobrze w psim niebie? |
Monika Cybulska „Figlik” (figlik@lycos.es) |