Od zawsze bardzo chciałam mieć psa i kiedy miałam 6 lat dostałam suczkę, którą nazwaliśmy Maksi. Bardzo szybko się do niej przywiązałam i z roku na rok kochałyśmy się coraz bardziej. Zresztą Kochała ją cała rodzina, a miłość była odwzajemniana… To było coś więcej niż zwykła przyjaźń między dziewczyną a psem. Maksi była częścią naszej rodziny, znaczyła dla nas tyle samo co inni jej członkowie.
Od zawsze była radosna, energiczna uwielbiała się bawić. Swoim radosnym usposobieniem poprawiała nam wszystkim humor. Pewnego dnia zauważyłam niewielki guz na jej brzuszku i wielkie szczęście zostało zaburzone. Maksi miała raka… przeszła ciężką operację i długie leczenie, jednak było ono bezskuteczne ponieważ rak był złośliwy… Z czasem zaczęła tracić siły, jej uśmiech widywałam coraz rzadziej, błyszczące, brązowe oczka stawały się coraz smutniejsze jednak wciąż patrzyła z ogromną miłością. Pocieszała mnie, mówiłam jej o każdych problemach, a ona słuchała i wtulała się we mnie wycierając moje łzy swoją miękką sierścią… Potrafiła wyciągnąć mnie z największej depresji. Ten pies był dla mnie wszystkim.
Wiedziałam, że TEN dzień kiedyś nastąpi, ale nie sądziłam, że nadejdzie on tak szybko.. Mama mowiła że muszę się na to przygotować ale.. na to nie nigdy nie można być gotowym.. Guz był coraz większy, traciła wzrok, przestawała chodzić jednak to w niczym jej nie przeszkadzało, dostawała leki i żyła dla nas.. Kiedy wróciłam do domu zobaczyłam jak leży, trzęsie się, ledwo oddycha, wymiotuje.. To był najgorszy widok moim życiu.. Moja najlepsza przyjaciółka umierała..
Zdecydowaliśmy się zadzwonić po weterynarza, aby zakończyć to straszne cierpienie.. nie mogliśmy pozwolić aby członek naszej rodziny, który przez 11 lat był zawsze przy i dla nas umierał w tak strasznych cierpieniach.. Trzymałam ją za łapkę przytulając głowę do jej serduszka.. Gdy lekarz wstrzyknął jej lek nie wiedziałam co robić, chciałam odejść razem z nią.. Czułam jak jej serce, które zawsze biło dla mnie powoli ustaje, jak oddech zwalnia i po raz ostatni spogląda na mnie i.. i zasypia..zasypia na zawsze..
Gdy zamykam oczy widzę jak umiera, to mnie prześladuje. Nie potrafię sobie poradzić.. nie rozumiem ze nie ma jej i nigdy nie będzie.. Pierwsze co czuję po obudzeniu to pustka.. i widzę puste miejsce po jej leżonku.. Nigdy już nie znajdę takiego psa.. PRZYJACIELA jak ona..
Bardzo mi jej brakuje, lecz wierzę że kiedyś znów się spotkamy.