byłeś moim Bratem (tak mówił na Ciebie mój mąż), przedziwnym
Przyjacielem… serce żal mi ściska, bo Ciebie już nie ma… spotkamy się
dopiero za ładnych parę lat, aby pójść jak dawniej na spacer…
urodziłeś się w Dniu Matki w 1995 roku, jak można Cię było nie pokochać?! byłeś
jedyny w swoim rodzaju, bo bardzo rudy. dzieciaki Cię uwielbiały, a Ty
pozwalałeś im na wszystko, skakałeś wesoło po ogrodzeniach, szczekałeś
na każde auto i miałeś energii za trzy pieski! byłeś bardzo łownym psem,
ale taka Twoja natura-półteriera… żadne kości przy śmietnikach nie
zostały niezauważone, przez co wielokrotnie chorowałeś. byłeś bardzo
uparty i wyraźnie wyrażałeś swój sprzeciw…
jako szczenię zostałeś potrącony przez pędzące auto! czuwaliśmy na zmianę przy Tobie całą noc,
na szczęście wydobrzałeś, ale wszyscy sąsiadzi się o Ciebie martwili! potem kilka lat później
zaatakował Cię pies sąsiadki, ta nóżka pomimo że wyleczona dokuczała Ci do końca…
pomogłeś mi Przyjacielu w moim najtrudniejszym okresie, pożegnałeś swego pana, wielokrotnie musiałeś
tęsknić za nami, za swoją drugą panią, przeżywałeś to bardzo. lecz gdy
już wszyscy byliśmy razem byłeś szczęśliwy. spałeś zawsze ze mną na
jednej poduszce lub ogrzewając moje zmarznięte nogi. wielokrotnie
wysłuchiwałeś moich problemów i potrafiłeś mnie pocieszyć swoją
obecnością… niestety po przeprowadzce zacząłeś gasnąć… zachorowało Twoje serduszko… leczyliśmy Cię 2 lata,
lecz pod koniec Twego długiego życia straciłeś apetyt. to było straszne, te Twoje smutne oczy błagające o pomoc,
chciałeś walczyć, ale organizm nie miał siły… musiałam pomóc Ci odejść za Tęczowy Most… tak było najlepiej dla
nas wszystkich…
Kocham Cię Juniorku, wybacz mi wszystko co złego Tobie uczyniłam i dziękuję za te wspaniałe 13 i pół roku z Tobą…
czekaj tam na mnie, proszę… Twoja Zuzia
|