Ariczka


Ariczka

Musiał minąć rok, bym mogła spokojnie (a jednak nie, jest łezka w oku) wspomnieć swoją ukochaną jamniczkę Ariczkę.
Była ze mną od maja 1991 roku (urodziła się 29 marca), odeszła za Tęczowy Most 8 stycznia 2008 roku. Jest zawsze ze mną,
w moim sercu, mam ją w komórce, na pulpicie monitora.

Ariczką była wspaniałą towarzyszką zabaw dzieci i moją przyjaciółką (w trudnych życiowych chwilach i powierniczką).
Radosna i pełna życia, ciepła i słodka przylepka, odkurzacz zbierający wszystkie okruszki z dywanu czy kuchni. Była
pełnoprawnym członkiem rodziny, a może i więcej… Czasem to ona dyktowała swoje warunki, nie umiałam jej odmówić.
Pamiętam jak zrobiła mi prezent na urodziny i 22 stycznia 1996 roku urodziła 5 cudownych maleństw. Miała do mnie
bezgraniczne zaufanie, jak je brałam na ręce była spokojna. Niecały rok później zdarzyła się tragedia. Arisia została
sparaliżowana, przestała chodzić, tylne nóżki były jak martwe. Trzy długie miesiące walczyłam o jej zdrowie, jej chęć
życia bardzo pomogła w rekonwalescencji, razem z weterynarzem, z synami cieszyliśmy się, gdy nasza sunia nauczyła się
poruszać jak foczka, ciągnęła nóżki, jak wyprowadzałam ją na spacery podtrzymując brzuszek na szaliku… Aż do dnia,
gdy po laserach stanęła znów na nogach. Cieszyłam się tak samo, jak z pierszych kroczków dzieci. Na szczęście paraliż
więcej sie nie powtórzył, była znowu pełna życia, szalona i taka kochana.

Mając 12 lat przeszła poważną operacje usunięcia 2 piersi z listwą mleczną, znów chęć zycia pozwoliła jej i nam cieszyć
się kolejnymi latami z Ariczką.

W trudnych chwilach, gdy rozwodziłam się, ona wyczuwała moje nastroje, jakby chciała mnie pocieszyć, patrzyła swoimi
mądrymi oczkami, lizała mnie po dłoniach…. Kochana Ariczka!

Niestety czas szybko mijał, Ariczka znowu zaczęła chorować, była coraz starsza…. Jeszcze w ostatnim roku życia
przeszła operację, dzięki której los podarował nam 8 miesięcy z sunią. Niestety 8 stycznia 2008 roku musiałam podjąć
najtrudniejszą decyzję w swoim życiu (na samo wspomnienie łzy z oczu mi kapią), nie miałam siły by być z nią do końca,
zasnęła po zastrzyku na rękach młodszego syna.

Ariczka, jesteś z nami, w naszych sercach i zawsze tam zostaniesz.

Joanna Jaruga ( czupurka@gmail.com )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.