Toffi |
grudzień 1992 – czerwiec 1993
Mimo iż był samiczką dostał właśnie tak na imię. Jako że był przesłodkim króliczkiem oraz dlatego, że w telewizji właśnie był film, a występował w nim właśnie prześliczny (moim zdaniem) koń o właśnie tym Nie był jedynym króliczkiem w moim życiu, ale nigdy nie spotkałam się z takim potencjałem króliczej miłości jak w przypadku Toffiego, zwanego czule – Toffiaczkiem. Potrafił wspinać się na kolana, kłaść na grzbiecie prosząc o pieszczoty. Przybiegał na każde zawołanie i w ogóle za chwilę pieszczoty był gotów zrobić wszystko. Uwielbiał specjalnie dla niego siany owies, za to wapienne kostki w kilka minut Po dwóch miesiącach nadszedł czas na trudną decyzję… Gdy zapłakana sznurowałam sobie tego dnia na podłodze buty – Toffi wyszedł chwiejnie z klatki, przyczłapał do mnie, wspiął się na moje kolana i zasnął ugłaskany… U lekarza był spokojny jak nigdy, nawet nie drgnął w momencie zastrzyku. Po prostu zasnął, tak jak godzinę wcześniej – pod wpływem pieszczot… I to jest koniec opowieści o Toffim… |
Agnieszka Maciejak (aga@zwierzeta.w.pl) |