Baksylianek


Baksylianek

Dostałam Baksylianka na urodziny w 2006 roku. Chrzestny przyniósł mi go w cylindrze, niczym magik. Na początku myślałam,że jest sztuczny, ale później popatrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczkami i juz wiedziałam, że zostanie ze mną na zawsze. Był taką małą, czarną kuleczką z białą plamką na główce. Strasznie brudził i bardzo mnie to denerwowało, ale pokochałam go całym sercem…

Nigdy nie chorował, wszystko było w porządku. Jeszcze dwa dni przed śmiercią biegał, skakał i mnie gryzł, a nastepnego dnia po przyjściu do domu ok.16 znalazłam go leżącego w klatce, nie umiał wstać, ledwo się poruszał.Pojechaliśmy do weterynarza, dostał zastrzyki i miał odpoczywać. Po przyjeździe do domu zaczęło się nieznacznie poprawiać. Zjadł marchewkę, którą mu trzymałam, próbował się podnosić… ale kiedy wstałam rano już ledwo dyszał.
Próbowałam poszukać króliczego weterynarza, ale nie zdążyłam Sad 27.11.2010 o godzinie 11:25 Baksylianek odszedł, leżąc na moich kolanach. Ciągle go głaskałam i potem długo nie mogłam przestać.

Zrobiłam mu trumienkę, pochowałam w ogrodzie pod płotem… Ma tam towarzystwo – pies Dino (zmarł w 1996), koty Alfons,Ziuta i Franek (wszystkie 2009) oraz papużkę Filipka(wiosna 2010), z którą dzieliliśmy pokój…
Będzie mi go brakowało…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.