Protazica |
lato 1979 – jesień 1988
Była moją ukochaną kotką. Znalazłam ją jako małe kociątko porzuconą w Puszczy Augustowskiej. Myślałam, że jest kotem. Stąd otrzymała imię Protazy. Dopiero po roku, kiedy niespodziewanie urodziła mi w szafie na ubranie czworo kociąt okazała się kotką, a więc Protazicą, Protazinką, Protazą. Wyrosła na piękną burą, pręgowaną, dostojną i bardzo mądrą kotkę. Lubiła ciągle przebywać blisko mnie, najchętniej siedząc lub leżąc na czytanych książkach czy obok maszyny do pisania. Lubiła słuchać muzyki leżąc z uchem przy radiu lub pracowicie zagarniając łapą płyty z gramofonu, stąd ciągle były porysowane. Ostatnie dwa i pół roku mieszkała z moją mamą na wsi, bardzo się do niej przywiązała. Cieszyła się jednak niezmiernie z każdych moich odwiedzin. Ja także. Ciągle jest w mojej pamięci, na fotografiach i w wierszach. Oto jeden z nich: „O kotce z niebieskiego podwórka” Mam nadzieję Protazinko, że kiedyś spotkam Ciebie za Tęczowym Mostem ze wszystkimi zwierzątkami, które znałam. Teraz zapewne odszukałaś się z sunią Żamyczką oraz pieskami Barym i Filonem, i wspominacie moje głaskania, troski, wspólne spacery i czytania książek. Wspólne ze mną czasy w Jeziorkach i w Augustowie. Rozstaliśmy się na trochę, a wieczność przed nami cała i mam nadzieję, że szczęśliwa w Raju. Chciałabym każe z was przytulić i pogłaskać. Tak mocno tęsknię. W dwa tygodnie po śmierci Żamyczki ludzie przynieśli mi małą białą koteczkę. Mieszkam więc teraz z kotką Matyldą, ale serce mam jeszcze całe obolałe. |
Wasza pani Józefa Drozdowska z Augustowa |