1.04.1997r. – 3.01.2011r.
Niestety nie znamy dokładnej daty jej narodzin dlatego umownie kiedyś ustaliliśmy ją na Prima Aprilis.
Spędziła z nami 13 najcudowniejszych lat jakie mogliśmy sobie tylko wymarzyć.
Bardzo żałujemy, że nie mogliśmy cieszyć się z jej obecności od momentu kiedy była szczeniaczkiem. Trafiła do naszej rodziny mając 8 miesięcy.
Od początku życia los jej nie oszczędzał. Jako malutki psiak przeszła bardzo ciężką operację, miała tylko 1% szans na przeżycie… i udało się:)
Miała być psem myśliwskim, jeździć na polowania, jednak jej stan zdrowia nie pozwalał na to przez co inne psy jej nie akceptowały. Wtedy właśnie trafiła do nas. Wyproszona, wybłagana, wyczekiwana.
Pamiętam jak pojechaliśmy po nią, siedzieliśmy w kuchni poprzednich właścicieli i wtedy ją ujrzeliśmy. Szczerze mówiąc nie spodobała nam się, liczyliśmy na coś innego. Ale swoim zachowaniem ujęła moją mamę i pojechała z nami do domu. Wskoczyła jej wtedy na kolana żeby sciągnąć ze stołu ciastko:)
Tata był jej przeciwnikiem odkąd tylko pojawiła się w naszym domu, patrzył na nią wilkiem, ona na tatę też. Do dziś wspominamy dzień kiedy kazał nam ją oddać. Nie polubili się.
Az pewnego dnia nadszedł przełom- tata wrócił z pracy a Sara zaczęła piszczeć z radości na jego widok. Od tego momentu stała się jego najlepszą przyjaciółką, wierną towarzyszką życia.
Była największym łakomczuchem jakiego znam, najlepiej reagowała na słowo „masz”.
Mistrzyni kopania ogromnych dziur, była gotowa bronić ich zaciekle nawet przed wilczurem. Namiętnie łowiła ryby w jeziorze, polowała na żaby i krety:)
Miłośniczka kotów- potrafiła godzinami obserwować osiedlowe dachowce.
Wierna, cudowna , kochana, jedyna w swoim rodzaju. Była członkiem naszej rodziny, kochali ją wszyscy.
Kilka lat temu rodzice zaobserwowali u niej niepokojące guzy, niestety trafiliśmy na niekompetentnego weterynarza który stwierdził, że to nic takiego, że nie powinniśmy się tym martwić bo to zwykłe tłuszczaki.
Ciężko stwierdzić jak było naprawdę, Sarka żyła z nimi kilka lat i wydawało się że cieszy się dobrym zdrowiem.
Wszystko zmieniło się w wakacje 2010r. Pojechaliśmy z nią na zabieg usuwania kamienia nazębnego, a tam okazało się, że Sarka ma czerniaka w pyszczku.
Bardzo złośliwego guza. Pomimo jego usunięcia dawano jej 2 tygodnie życia.
Ona podarowała nam jeszcze pół roku. Miała ogromną wolę życia, chęć walki.
Przez blisko 6 miesięcy regularnie przyjmowała chemioterapię. Jednak z czasem zaczęła słabnąć. Brakowało jej sił. Większość czasu leżała. W sylwestra po raz ostatni przyjęła leki. Potem się poddała. Przestała jeść, pić, nie przyjmowała tabletek. Sama prosiła o to żeby pomóc jej odejść, widzieliśmy jak się męczyła.
Odeszła od nas 3 stycznia 2011r. To był najgorszy moment w naszym życiu. Nigdy nie zapomnimy tego widoku kiedy leżała na kozetce weterynaryjnej słaba, wycieńczona. I kiedy po 1 zastrzyku przestała oddychać.
Ale wierzymy, że psy mają dusze i wkrótce Sarka wróci do nas. Może w innym ciele, ale wróci. I znów będzie naszym najwierniejszym przyjacielem.
|