Misio

Misio

Urodził się pod koniec sierpnia 1994 roku. Trafił do Nas jako 2-miesięczny szczeniaczek przyniesiony przez naszego
15-letniego syna. Został uratowany i przywieziony przez jego koleżankę z gospodarstwa dziadków (gdzie jej okrutny
wujek chciał go utopić, gdyż był on ostatnim i najsłabszym szczeniaczkiem).

Misio bo takie nadaliśmy mu imię został u Nas jako członek Naszej rodziny. Żył i rósł, dorastał z Naszym synem,
był jego pieskiem. Lata biegły, syn skończyl szkołę średnią i wyjechał do pracy i nauki daleko do innego miasta.
Zostaliśmy we dwoje z żoną oraz Misio, który miał już wtedy 5 lat. Tęskniliśmy bardzo za synem, my dwoje i
piesek do którego jeszcze bardziej się przywiązaliśmy. Misio stawał się czymś co nie było już tylko zwykłym pieskiem,
był Misiaczkiem, Misiuńkiem a nawet Niuńkiem. Wszyskie wolne chwile spędzaliśmy razem My i Niuniek.
Wakacje, wekendy, popołudnia, Święta: wszystkie wolne chwile spędzaliśmy razem, nawet w Licheniu byliśmy wspólnie.

Był bardzo cierpliwy w oczekiwaniu na nasz powrót z pracy i zawsze Nas gorąco i wylewnie po „pieskiemu” witał.
Lata biegły, starzeliśmy się My, starzał się też Misiaczek. Spacery nie mogły być za długie, nad wodą choć w
cieniu też jak Mnie męczył go upał. Patrzyłem na niego i tak jakbym widział własne życie w pigułce: młodość,
wiek średni i początki starzenia. Wiosną ubiegłego roku zaobserwowaliśmy niepokojące powiększanie się jednego
jądra oraz zanikanie drugiego. Weterynarz stwierdził, że może to być nowotwór na pewno niezłośliwy i należy to
usunąć. Podczas przygotowania Niuńka do operacji lekarz stwierdził że i serce oraz układ krążenia swoje już także
przeszły. Baliśmy się o to czy przeżyje operację która zakończyła się szczęśliwie. Poświęciliśmy cały nasz urlop letni
by Misiaczek doszedł do zdrowia. W sierpniu mogliśmy znowu chodzić na spacery oraz jeżdzić nad wodę.

Misiania określaliśmy „właściciel tylnego siedzenia”, gdyż tam w samochodzie było jego królestwo i byle kto nie mógł
tam siedzieć. W styczniu tego roku pojawiły się problemy z kamieniami w układzie moczowym. Mimo wielomiesięcznej
kuracji stan naszego Niuńka nie poprawiał się zdecydowanie i na początku maja dodatkowo pojawiły się guzy
na podbrzuszu. Następne dwa miesiące walczyliśmy już nie o jego zdrowie lecz życie. To był nowotwór. Nie
zdążyliśmy do operacji gdyż mocno nadwyrężone serce też wymagało długiego leczenia. Odszedł od Nas 03.07.2006 roku
zostawiając wokół ogromną pustkę i przerażającą ciszę. Nigdy już nie usłyszymy tupotu łapek po podłodze
oraz wesołych szczęknięć zachęcających do zabawy. Dziękujemy Ci kochany Misiaczku za te 12 lat, które z nami spędziłeś
obdarzając Nas swoją bezgraniczną miłością, przyjażnią i oddaniem. Na zawsze zachowamy Ciebie w Swej pamięci.
Czekaj na Nas KOCHANY PRZYJACIELU.

Pani i Pan E.E.M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.