Lucky
Dzisiaj odszedł mój najukochańszy pies Lucky. Był 7-letnim owczarkiem niemieckim. Niestety mimo nadanego imienia miał
zdrowotnego pecha. Jako szczeniak miał paraliż tylnych łap – wyszedł z tego, później trafił się zakażony kleszcz, ale
dosyć szybko zareagowałam i z tego też udało mi się wyrwać go śmierci. Potem okazało się, że ma czyraczycę odbytu z
przetoką. I to paskudztwo było początkiem naszej męki, która trwała 4 lata. W międzyczasie dostał ataków padaczkowych,
na początku co 8-10 miesięcy, ostatnio co miesiąc. Niestety najgorsze usłyszałam trzy dni temu: rak odbytu wielkości
gołębiego jajka. Uwzględniając jego ogólny stan zdrowia lekarze zasugerowali eutanazję. Jaka to była dla mnie wiadomość
i decyzja nawet nie zamierzam opisywać, ale dla skrócenia jego cierpienia zdecydowałam się na ten ostatni zastrzyk.
Miał piękną śmierć i ostatnie co usłyszał to świergot ptaków (ktoś zadzwonił na komórkę z takim sygnałem właśnie w TYM
momencie). I jeszcze jedna rzecz, która sprawiła, że myślę, że powrócił do naszego domu. Mianowicie w tym samym czasie
do kominka wpadł mały czarny ptak, który przeżył i mama go wypuściła. Wiem, że to może być przypadek, ale wolę myśleć
inaczej. Cóż, widzę go wszędzie, chociaż w domu i na podwórku jest cicho i pusto!!!! Nigdy go nie zapomnę, bo nikt mnie
tak nie kochał jak on. Tylko zwierzęta kochają całym swoim jestestwem od początku do końca oczekując tylko wzajemności.
I on ją miał.
|