Kurtuś |
23.12.1997 07.02.2011
Nasz najukochańszy przyjaciel i najwierniejszy towarzysz. Byliśmy nierozłączni, a On źle, choć zawsze z pokorą znosił nawet krótkie rozstania. Był dzielnym Tygryskiem, Kubusiem, Synusiem i Jerzykiem zapatrzonym w nas bezwarunkowo, a my odwzajemniałyśmy Jego adorację i kochałyśmy Go. Walkę o uczucia przegrywałyśmy tylko z mopsiczką Westą- Jego największą czworonożną przyjaciółką oraz z zamiłowaniem do jedzenia- na smaczne co nieco był zawsze gotów, a największym przysmakiem była wątróbka drobiowa. Chrapał, robił bokserka, a gdy był zaaferowany, to miał oczy jak śliweczki. Dał nam 13 lat niezapomnianych wzruszeń i radości. Chroniłyśmy Go najlepiej, jak tylko potrafiłyśmy. W styczniu b.r. pojawił się kaszel- zwiastun nieszczęść i kłopotów. Płyn w opłucnej i osierdziu, zapalenie oskrzeli, złe funkcjonowanie nerwu błędnego powodujące przedłużające się omdlenia podczas każdej próby defekacji- w końcu całkowita dezintegracja i niewydolność krążeniowo-oddechowa. Dusił się i zawiodły terapie tlenowe. Nie było poprawy, a Jego stan na końcu pogarszał się z godziny na godzinę. Decyzja o eutanazji nie była łatwa, ale ostatecznie podjęłyśmy ją. Zastrzyk przyniósł Mu ulgę, zasnął tak spokojnie, jak przez ostatnie tygodnie ani razu. Odszedł, a my wylałyśmy morze łez. |
Asia i Hania. ( joannal@interia.eu ) |