15.06.1998 – 10.11.2009
Oto historia Hektora. Urodził się w hodowli Beaglów w Osięcinach koło
Włocławka. Jego rodzice byli wielokrotnymi championami
na krajowych i międzynarodowych wystawach. Miał piątkę rodzeństwa.
Wszyscy tricolor. Nawet jego rodzice ! :) A on by inny. Był naszą
biało-rudą kropeczką!
Do dziś nie wiemy jak to możliwe. Gdy przyjechaliśmy po naszego
pierwszego pieska, 15 września 1998r. gdy Hektorek kończył
właśnie 3 miesiące, zauważyliśmy, że nas piesek jest sam w klatce z
mamusią. Okazało się, ze całe jego rodzeństwo zostało sprzedane już
miesiąc po narodzinach! A Hektorka nikt nie chciał :( Była to hodowla
Beaglów, które były brane na wystawy. Hektorka nikt nie wziął, ponieważ
u Beagli „wystawowych” ceni się tylko tricolor, dwukolorowe jeszcze
wtedy uważane były za mieszańce, ponieważ w latach 90-tych Beagle były
jeszcze rzadko spotykaną rasą. A my pokochaliśmy go od razu! :) Naszą
biało-rudą malutką kuleczkę z białym pyskiem i o różowiutkim nosku! Gdy
było już zapłacone, Hektor nie chciał iść z nami. Biedny psiak cały czas
leżał przy swojej mamus ii nie chciał odchodzić. Nie wiedział, że widzi
matkę po raz ostatni w życiu. W końcu władował się do samochodu! :) Po
godzinie jazdy nasiusiał na tapicerkę! :)
Hektor był psem zabawnym, niezwykle figlarnym, pełnym energii, który
uwielbiał zabawę, spacery, jedzonko i ciepłe posłanie. Szczególnie
upodobał sobie kanapy. Nazywaliśmy go „poduszkowcem”. Uwielbiał jeść!
Gdy ktoś wracał do domu, pies po prostu tańczył z radości jakby nie
widział nas tydzień! Dla mnie miał niezwykłą cierpliwość. Byłem wtedy
małym dzieckiem. Strasznie go męczyłem, co chwile głaskałem,
przytulałem, wchodziłem na niego. Hektor był moim pierwszym pieskiem.
Poza tym był psem również spokojnym, opanowanym, nieagresywnym, lubiącym
towarzystwo i nie sprawiającym problemów.
Spacery – mogę powiedzieć, że było to całe życie mojego psa. Jak każdy
pies myśliwski, Hektor uwielbiał biegać bez smyczy, niuchając i
obsikując każdy krzak. Nie stronił od obszczekiwania każdego
przejeżdżającego samochodu. Również zaczepiał inne pieski, lecz nigdy
nie zaatakował nikogo, w tym żadnego człowieka. Na spacery Hektor
wyciągał nas aż pięć razy dziennie ( wcześnie rano, przed południem, po
południu, wieczorem i późnym wieczorem). Mieszkaliśmy na peryferiach,
gdzie często grasowały zające. Hektor wiele razy udawał się w pogoń,
lecz nigdy niczego nie upolował, chociaż kto wie… :)
Ucieczki zdawały się mu często, lecz wracał zawsze. Ale w grudniu 2001r.
pies uciekł za zającem. Nie wracał 5 godzin, 12, 1 dzień, 3 dni.
Zaczęliśmy zgłaszać sąsiadom zaginięcie Hektora. Wszędzie plakaty, w
całym mieście i okolicach. Ogłoszenie w telewizji. Pies zapadł się pod
ziemie. A w domu Gehenna, płakaliśmy cały czas. Znalazł się po 2
miesiącach, 25 km od domu, wychudzony, lecz pamiętał nas, a jak
tęsknił…
W marcu 2003r. pożarł kość na spacerze, która wywołała perforację
jelita. Hektor cierpiał, w ostatniej chwili zdecydowaliśmy się na
ryzykowną operację .Wszystko dobrze się skończyło. A lekarze w psiej
klinice nie dawali nam szans, że jest już za późno. Ale Bóg tak nie
chciał. Chciał by pies był z nami. Że jego czas jeszcze nie nadszedł.
Hektor resztę życia spędził szczęśliwie. Nigdy niczego mu nie zabrakło. Kochaliśmy go jak członka rodziny.
10 listopada 2009r. na porannym spacerze Hektor uciekł. Poleciał za
zającem. Moja mama chciała mu stanąć na drodze, lecz ten ominął ją i
poleciał za zającem, natychmiast straciła go z wzroku. Co dziwnego nie
słyszała jak pies ujada – zawsze ujadał, gdy gonił zająca. Pies zapadł
się pod ziemie. Ta ucieczka była inna niż wszystkie. Zrobiliśmy tak jak
wcześniej – 8 lat temu. Nikt psa nie widział. W 2001r. Hektora widzieli
niektórzy. A teraz gdy pies zniknął nam z oczu, ślad po nim zaginął. Nie
było go nigdzie. Po miesiącu gdy przyszła sroga zima, przerwaliśmy
rozpaczliwe poszukiwania. Hektora do dziś z nami nie ma. Gdzie się
udałeś, przyjacielu? Czy jesteś jeszcze na tym świecie? Na to pytanie
nie znamy i nie poznamy odpowiedzi…
Hektorek zapewne odszedł za tęczowy most. To prawie rok i jeden miesiąc.
Żal po nim mamy w swoim sercu do dziś. W naszym domu ciągle jest jego
sierść, kanapy są pełne jego zapachu, lecz i to zmienia ciągle
nieubłagalnie upływający czas. Tęsknimy za tobą Hektorku! Mimo, że
odszedłeś ciągle Cię wspominamy! Nigdy nie zapomnę Ciebie, kochany
piesku, mój przyjacielu. Nie chcę cię obwiniać, że odszedłeś od nas ze
swojego wyboru ( a może wcale nie ). Chcę Ci podziękować za twoje
ciepło, twoje serduszko, twoją miłość do nas, cierpliwość i czas.
Kochamy cię i nigdy cię nie zapomnimy. Ja też wierzę, że może kiedyś,
już nie w tym świecie, spotkam cię znowu.
Żegnaj przyjacielu!
|