Tweenka
TWEENKĘ KUPILIŚMY W STYCZNIU 2010 ROKU, POD WPŁYWEM UROKU JEJ SIOSTRY, KTÓRA WRAZ Z WŁAŚCICIELAMI ODWIEDZIŁA NASZ DOM. WCZEŚNIEJ KRÓLIKI NIE WZBUDZAŁY W NAS PODZIWU, ALE TERAZ, JAK JUŻ POZNALIŚMY MENTALNOŚĆ TYCH SŁODKICH GRYZONI – ZMIENILIŚMY ZDANIE. CENIMY SOBIE ESTETYKĘ I PORZĄDEK I NIESAMOWITE JEST TO, ŻE NASZA TWEENKA WŁĄŚNIE BYŁA WSPANIAŁYM CZYŚCIOSZKIEM. DAŁA NAM TYLE RADOŚCI, POCIESZENIA I ZABAWY. JESTEŚMY TRZYOSOBOWĄ RODZINĄ, KTÓRA BARDZO TĘSKNI ZA TYM BARDZO WAŻNYM – CZWARTYM OSOBNIKIEM…
TWEENKA ODESZŁA OD NAS 14.07.2010R, W BARDZO PIĘKNY LECZ UPALNY DZIEŃ… WŁĄŚNIE TEN UPAŁ ZABIŁ NASZĄ MALEŃKĄ ISKIERKĘ… MIAŁAM ZOSTAĆ DŁUŻEJ W PRACY, ALE WYJĄTKOWO COŚ PCHAŁO MNIE DO DOMU… PO POWROCIE NIE
PRZYWITAŁA MNIE JAK ZWYKLE NASZA PEREŁKA, WIĘC Z UWAGI NA UPAŁ NIE CHCIAŁAM JEJ MĘCZYĆ I Z CÓRECZKĄ POSTANOWIŁYŚMY ODPOCZĄĆ… ŚMIERĆ PRZYSZŁA BARDZO SZYBKO, NIEOCZEKIWANIE… RANO BYŁA BARDZO RADOSNA, BAWIŁA SIĘ I SKAKAŁA, ALE MĄŻ ZANIEPOKOIŁ SIĘ PO FAKCIE, ŻE NIE MÓGŁ WYJŚĆ Z DOMU DO PRACY, WRACAŁ SIĘ PIERWSZY RAZ – KILKUKROTNIE, MACHAJĄC JEJ NA „DO WIDZENIA”… I DOBRZE, BO TO WŁAŚNIE BYŁO ICH OSTATNIE POŻEGNANIE… GDY PRÓBA POSTAWIENIA JEJ NA DYWANIE NIE DAŁA REZULTATU, POŁÓŻYŁA JĄ CÓRECZKA W KLATCE, MARNIAŁA Z SEKUNDY NA SEKUNDĘ, SERCE KOŁATAŁO JAK OSZALAŁE, ZACZĘŁA PRĘŻYĆ SIĘ NIESAMOWICIE, WYDAWAŁO MI SIE, ŻE PŁACZE, NIE MOGŁYŚMY TEGO SŁUCHAĆ… GDY CHCIAŁAM JĄ WZIĄŚĆ NA RĘCE, CHCIAŁA ZAREAGOWAĆ, ALE TYLKO KONWULSJE, SKURCZE I PRĘŻENIE, PŁACZ, PISK I NASZ SZLOCH… GDY PRÓBOWAŁAM JĄ USPOKOIĆ, W MIĘDZYCZASIE KLATKA BYŁA PRZYGOTOWANA DO TRANSPORTU, DO LEKARZA, ALE NIE ZDĄŻYŁAM NAWET WYKRĘCIĆ NUMERU W TELEFONIE… GŁASKAŁAM CORAZ SŁABIEJ PRĘŻĄCE SIĘ CIAŁKO NASZEGO MALEŃSTWA I GDY PRÓBOWAŁYŚMY ODMÓWIĆ
MODLITWĘ, TWEENKA OSTATNI RAZ ZASZLOCHAŁA, ODETCHNĘŁA GŁĘBOKO I POBIEGŁA DO MOSTU, TĘCZOWEGO MOSTU, TAM, GDZIE TERAZ MOŻE NA NAS Z GÓRY POPATRZEĆ I POCIESZYĆ, TAK JAK ZWYKLE… KOCHAMY JĄ NAJMOCNIEJ I JUŻ MYŚLIMY O STWORZENIU DOMU DLA KOLEJNEJ PIĘKNEJ ISTOTKI, PEWNIE KOLEŻANKI TWEENKI.
|