Koniczynka, Kwiatuszek i Tosia |
We wspomnieniu 33 żegnałam Trusie i Nadzieję. W sobotę pożegnałam Koniczynkę Kwiatuszka i Tosię. Jedno Odeszło poza moimi oczami. Dwa na moich dłoniach. Jedno rano tuz po karmieniu. Widziałam jak sinieje mu języczek, jak walczy o każdy oddech. jak Sztywnieje jego maleńkie ciałko… nie mogłam pomóc. Mogłam tylko patrzeć, szeptać maleńkiemu króliczkowi do uszka i głaskać go, aż przestał się ruszać. Obraz ten chyba już na zawsze będzie przed moimi oczami. Nie widziałeś moich łez, bo nawet nie parzyłeś na oczka… Kolejny ostatni i za razem najbardziej rokujący nadzieję króliczek dostał po południu strasznego ataku duszności. Już wiedziałam, ze to koniec mając doświadczenie z poprzednimi. zamiast dawki mleczka z polecenia weterynarza dostał rozpuszczoną saszetkę przeciwbólową. W maleńkiej strzykawce z lepką słodka zawiesiną kryły się łzy. Widziałam jak cierpi z bólu. Nie potrafiłam patrzeć na cierpienie kilku dniowego maleństwa. Było już głodne toteż z chęcią piło syropek, który uśmierzył mu potężny ból. Kolejny atak przyszedł bardzo szybko, ale już nie cierpiał. spał. poczułam ulgę, a zarazem potężny ból w sercu. Ja dorosła już kobieta wyłam i mazałam się jak dziecko a moja mama głaskała mnie mówiąc, że próbowałam je uratować… Starałam się moje kochane maleństwa… i przepraszam, że nie dałam rady. Pokochałam Was,ale wiem że już nie cierpicie. Koniczynko, Kwiatuszku, Tosiu, Nadziejo i Trusiu, nawet nie wiecie ile miłości i nauki wniosłyście w moje życie. Dziękuję. Tam gdzie teraz jesteście już nie będzie ani strachu a ni bólu, a więc po raz ostatni żegnajcie… |
Karolina Czyż |