Kicia3

Kicia

Kiciu, kruszynko… [*]

To był zimny wieczór w środku lutego. Wracając do domu na chodniku, prawie w zaspie, zobaczyłam skulonego, wystraszonego
kota. Zawinęłam zwierzątko w szalik i zawiozłam do domu, przeklinając człowieka, który skazał na taki los. Łudziłam się,
niesłusznie sądziłam, że kotek zabłądził, że jest piwnicznym dzikuskiem. Ale w domu, zanim zwierzak ukrył się
pod łóżkiem, pobiegł do naprędce zorganizowanej kuwety, a później do lodówkowych drzwi. Czyli miał kiedyś dom. Próbowałam
szukać właściciela – bezskutecznie. Widać było nam przeznaczone zostać razem.

Koteczka, jak stwierdził pan weterynarz, była młodziutka i bardzo skrzywdzona, miała ślady po złamaniach łapki i żeberek.
Na szczęście poza tym była zdrowa. Bardzo bała się ludzi, przez kilka lat chowała się na kilkanaście godzin, gdy goście
dzwonili do drzwi. Nas też zaakceptowała ostatecznie po ok. 2 latach. Ale wówczas zaczęła nam, a zwłaszcza mojemu
ukochanemu okazywać miłość w tak wzruszający sposób… Z moją córką zamieszkiwała w jednym łóżeczku właściwie od dnia
narodzin. Ogrzewała ją ciepłem swojego futerka. Córcia urodziła się wczesną wiosną po zakończeniu sezonu grzewczego :)
Była członkiem rodziny, miała swój fotel, poduszkę i prawo jeść z talerza na stole. Wniosła tyle ciepła do naszego domu
ile tylko kot potrafi. W tzw. „międzyczasie” trafiła do nas druga znajdka. Kicia przelała na nią część swoich kocich uczuć,
traktowała jak własne kocię. Nauczyła wybiegać na powitanie, wchodzić na plecy, jeść i pić z miseczki, korzystać z kuwety-
prawdziwa kocia mama.

Pewnego popołudnia, po powrocie do domu, znaleźliśmy naszą pełną życia dziewczynę w drgawkach na łóżku dziecka. Nie było
wcześniej oznak, że coś jest nie tak, choroba zaatakowała w ciągu kilku godzin. Spędziliśmy pół nocy w klinice, doktor
podał leki, ale uprzedził, że kotka jest w agonii i nie doczeka rana. Po czym o dziwo, rano w szpitaliku wstała na nóżki,
sama piła wodę i rozmawiała pomiaukując z nami jak zawsze. Walczyła o życie tak dzielnie, że zdecydowaliśmy się na
operację. Mogła nie wybudzić się, mogło wydarzyć się wszystko, ale tak bardzo chciała z nami zostać, że postanowiliśmy
ratować ją za wszelką cenę. Daliśmy jej jeszcze dziewięć miesięcy życia. Przez pierwsze dni tylko Piotrowi pozwalała
dotykać się, zmieniać opatrunki, podawać lekarstwa i nosić do kuwetki. Płakali razem z bólu. Potem prawie wróciła do
siebie, ale jej oczy zostały już po tamtej stronie.

Pewnego ranka obudził mnie jej ciężki oddech. Leżała obok nas zesztywniała. Znowu klinika, kroplówki, stanęła na nóżki,
ale już wiedzieliśmy, że to koniec. Każdego dnia odchodziła coraz bardziej, ostatni spędziła skulona pod stołem odwrócona
tyłem do świata. Nie spałam całą noc. Nad ranem kolejny paraliż i jej zrozpaczone, poczerniałe oczy. Wtedy postanowiłam
przerwać jej cierpienia.

Pękało mi serce, gdy jechałam na zastrzyk. Nie było już żadnej nadziei, miała zaatakowany mózg, wątróbkę i serduszko.
Nie pamiętam kiedy przestało bić. W ostatniej sekundzie jej biedne ciałko stało się miękkie, a oczy błysnęły. Była w
mojej głowie, słyszałam jej ostatnie kocie myśli. Kochała nas i nie chciała odchodzić, ale nie chciała też już cierpieć.

Do dziś, choć wiem że to niemożliwe, widuję ją na plecach Piotra, na jego kolanach, na skraju wanny gdy się kąpie… Nie
odstępowała go na krok i obrażała, gdy wyjeżdżał na dłużej. Jej mina mówiła, że jest o mnie zazdrosna :) Była słodka,
subtelna, pełna kociego czaru, prawdziwa dama choć dachowiec. Była z nami przez 15 lat…

Minął rok odkąd odeszła. W tym czasie przyjęliśmy do rodziny kolejną kotkę. I w ciałku tego kociaka wrócił do nas duszek
Kici. Wierzę w to mocno, koteczki są tak bardzo podobne w sposobie bycia, że trudno opisać, nawet spojrzenia mają takie
same. Zrobiła to dla mnie, a reszta kociej duszy czeka na Piotra za Tęczowym Mostem.

Do zobaczenia po drugiej stronie Mruczusiu

Beata, Klaudia i Piotr ( btsrdzk@gmail.com )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.