11.2006 – 14.01.2008
Melka Ukochane Kociątko. Trafiła pod moją opiekę, ponieważ jej właścicielka bardzo często wyjeżdzała. Kiedy zdecydowała
się przenieść do Wrocławia, zrozumiałam, że nie mogę jej oddać. Kochałam ją nad wszystko.
Została znaleziona na ulicy i odniesiona do kliniki weterynaryjnej jako maleńkie kocię. Wtedy trafiła do mojej koleżanki.
Była ufna w stosunku do ludzi, inne koty tyranizowała wprost niemożliwie. Podporządkowała sobie całkowicie trzy moje
dorosłe koty. Jednak najwięcej czasu spędzałyśmy razem. Czytałam z Melką wtuloną we mnie, siedziałam przy komputerze z
Nią na ramieniu lub na kolanach. Spała w moich włosach. Była dla mnie najważniejsza. Nigdy nie zapomnę, kiedy spojrzałam
na nią pewnego razu i myślałam intensywnie o tym jak bardzo ją kocham, a ona z miauczeniem wskoczyła mi na kolana i
wtuliła się w szyję.
14.01 nagle zaczęła strasznie się krztusić. Pomyślałam, że wzięła coś do pyszczka i stanęło jej to w gardle. Pojechała
do weterynarza, a ja czekałam przy telefonie i sprzątałam potencjalnie niebezpieczne rzeczy. Kiedy zadzwoniłam pierwszy
raz okazało się, że jest w trakcie reanimacji. Poczułam jak w środku rośnie mi lodowa kula. Po następnym telefonie
wiedziałam już, że pomoc nie przyniosła skutku. Melka miała bardzo poważną wrodzoną wadę serca, która ujawniła się w
ostatniej chwili. Powiedziałam tylko: „nie waż jej się tam zostawiać, przywieź mi ją”.
Całą noc przytulałam jej ciałko, nie mogłam się pogodzić, że straciłam Kogoś, kogo kochałam najbardziej na świecie i nie
było mnie przy niej w ostatnich chwilach. Następnego dnia została pochowana w ogrodzie moich rodziców. Obcięłam włosy i ułożyłam je wokół Melki. Tak
bardzo lubiła się nimi bawić, gryźć i lizać i spać w nich.
Wiem, że czeka na mnie, a ja czekam na chwilę, kiedy zobaczymy się na Tęczowym Moście. Moja tęsknota za Nią i miłość do
Niej jest niezmienna, mimo upływu czasu.
|