Gołąbek |
Uratowałam go przed zamęczeniem z rąk nieczułych wyrostków. Był ledwie opierzonym pisklęciem. Moi bliscy nie dawali mu większych szans przeżycia, ale ja w niego wierzyłam całą swą dziecięcą wiarą, a on chciał żyć. Wiele wysiłku kosztowało mnie odkarmienie tej ptaszyny i wiele cierpliwości. Bezustanne łapanie muszek, karmienie i pojenie zakraplaczem, sprzątanie kupek… Ale ja bylam w tym wytrwała i tak bardzo kochałam zwierzątka. Gołąbek jadł, rósł i porastał coraz to ładniejszymi piórkami. Zaczęłam go uczyć latać, żeby kiedy będzie gotowy- zwrócić mu wolność. Pewnego dnia poleciał o 2 metry za daleko- prosto w zęby mojego polującego jamnika… Został pochowany pod swoim ulubionym drzewkiem, a ja tak bardzo nienawidziłam |
aneta.dog@interia.pl |