Rino |
To była ładna jesień, gdy do Naszej rodziny zawitała, mała, kudłata,czarna kuleczka – Rino.
Najlepszy sposób na zakończenie roku 1997. I się zaczęło : długie spacer, które uwielbiał, nieudolne próby uczenia go aportu – kijek nigdy nie był oddany, raz rzucony pozostawał jego własnością, towarzystwo przy każdej domowej czynności, jakby zawsze służył pomocą, rycie dołków w ziemi latem, a w śniegu zimą…nikt nie miał takiej frajdy z zasp śnieżnych jak on. Wychowywał się ze mną od 9 roku życia. Zjadał moją czekoladę, budził rano swoim ciepłym języczkiem na moim policzku, kładł głowę na kolanach gdy płakałam, witał za każdym razem, gdy wchodziłam do mieszkania…po prostu zawsze był. A teraz…cisza, po 15 wspólnych latach, umarł. Krążenie słabe, serduszko się zatrzymało…nikt nic nie mógł zrobić. Lekarze próbowali, niestety próby okazały się daremne. W ostatni piątek lipca 2012r. zamknął swoje wesołe oczka i zasnął na zawsze. Nie wiedziałam, że można za kimś tak strasznie płakać i tęsknić. Na zawsze pozostanie w Naszych sercach. Pustka po nim jest nie do zapełnienia. |