Maks2



Maks

Cokolwiek napiszę będę powielaczem innych wspomnień i opisów. Ale mimo to mój/nasz Maks na to zasługuje. To nie była
psina – zabawka, ten facet miał charakter. Gdy był młodziakiem, wspólnie chodziliśmy na szkolenie. Po jego ukończeniu
doszedłem do wniosku, że on go nie potrzebował, Maks – tak jakby – wiedział to, znał to wcześniej. I… że to on mnie
szkolił.

Uwielbiał pieszczoty, był bardzo posłuszny, lecz gdy jakieś polecenie nie było po jego myśli, wykonał je, ale Jego oczy
krzyczały „coś z wami nie w porządku”.

Jakże pięknie i dumnie się prezentował, gdy siadał między nami, czujnie wpatrzony w przechodzących za ogrodzeniem ludzi,
jakby mówiąc: bądźcie spokojni, ja was obronię.

Po prostu odszedł – cicho, dyskretnie.

I mam mocną nadzieję że bezboleśnie dla niego, lecz nam – tym zniknięciem – dał kopa.

Ja, men z piątym krzyżykiem na plecach, straciłem kumpla, moi bliscy towarzysza. Jeżeli kiedykolwiek pojawi się jego
następca, to tym podwórkiem, domem i nami dalej będzie władał Maks.

Kończąc, nachodzi mnie pytanie: Maks był nam wierny do końca, czy my potrafiliśmy mu za to podziękować gdy był jeszcze z
nami? Hmm…

Biegaj Maksiu po zielonych łąkach i aportuj do woli. I wypatruj mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.