Mój przyjaciel miał na imię Kuba. Otrzymałam go od mojego teraz już męża wtedy jeszcze chłopaka na 18-ste urodziny.
To był najcudowniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Najbardziej wymarzony.
Urodził się 28 sierpnia 2003 roku, piękny brązowy jamnik i te jego przepięknie oczka……Nigdy ich nie zapomnę.
Był prawdziwym przyjacielem, spał ze mną w łóżku, przytulał się. Cieszył za każdym razem kiedy widział kogoś z rodziny. Zawsze wiedzieliśmy czy za drzwiami stoi ktoś znajomy czy obcy….Wyczuwał na kilometr.
Uwielbiał lizać a najbardziej stopy…..Nie raz się na niego krzyczało żeby dał już spokój i przestał, ale nie, aż skomlał i prosił żeby choć jeszcze minutkę mógł polizać.
Był najmądrzejszą istotką jaką znałam. Trochę złośliwy, ale jak na swój wiek miał odruchy szczeniaka.
Uwielbiał jeździć na działkę. Rodzice jak nie chcieli go wziąć nie mogli przy nim używać słowa „działka”, bo od razu stał przy drzwiach i piszczał, że on też chce jechać. A jak się go nie wzięło to otworzył drzwi do pokoju i zrobił kogel mogel na łóżku albo zabierał łapcie i czekał na środku pokoju aby ktoś go zaczął gonić.
Mogłabym tak opowiadać o nim aż powstałaby książka. To był naprawdę niesamowity pies.
07 października 2012 roku rodzice zadzwonili do mnie, że coś z Kubusiem. Najprawdopodobniej paraliż. Lekarz nie dał mu już żadnych szans, żadne leki zastrzyki nie pomogły.
Kubuś został pochowany 08 października 2012 roku na swojej ukochanej działce. Nie sądziłam, że ból po jego stracie będzie aż tak mocny. Wciąż czuję jak ze smutku i z tęsknoty pęka mi serce……
Kubusiu nigdy o tobie nie zapomnę!!!!!
|