Kares |
Nasz najsłodszy, najlepszy, najukochańszy pies, jamnik Kares o platynowo-złotej sierści i ogromnych, rzewnych i rozumnych oczach odszedł 30 stycznia 2007 roku.
Był z nami przez 13 lat, przeżywał wszystkie radości i cierpienia całej rodziny. Leżał w łóżku z chorymi i cieszył się, gdy wracaliśmy do domu. Wędrował z nami po Tatrach, Pieninach i Beskidach. W Starym Sączu zaproszono go do Muzeum i wiedział, jak się zachować. Na paradach jamników w Krakowie zdobywał laury, dla swej wielkiej urody i dystynkcji w zachowaniu. Zdawał maturę, dostawał się na studia, bronił prac magisterskich, doktoratu, pisał książki i projektował maszyny górnicze. Na wszystko reagował spontanicznie, lecz ze zrozumieniem. Gdy uczył się o II wojnie światowej, warczał groźnie słysząc nazwisko Hitlera, gdy Pańcia za długo pisała, przegryzł się przez Wyrąbany chodnik, co spowodowało zmianę tytułu znanej powieści na Przegryziony chodnik. Gdy na tapczanie spał maleńki Zygmuś wtulił się w nóżki dziecka i czule pilnował jego ciszy i spokoju. Dużo chorował, bo mściło się na nim biedne, głodne dzieciństwo, ale choroby znosił cierpliwie i z godnością. Także tę ostatnią, którą zdiagnozowano we wrześniu 2006. Cierpienie nie zniekształciło słodyczy jego pyszczka, nie zamgliło najpiękniejszych oczu. Jeszcze cieszył się każdą chwilą życia, gdy nadszedł koniec. Teraz śpi w ogrodzie u kochanej naszej Helenki, pachnie mu wiosna i szumią drzewa. Tylko nam jest tak bardzo, bardzo smutno!!! Pańcia, duży Paneczek, Sunia, Paneczek Krzyś i Paneczek Jaś oraz Imbirek, który posmutniał i wciąż szuka Karesa |
rodzina Kwaśniewiczów z Katowic : Krystyna, Maria, Wiesław, Krzysztof, Jan |
To już tyle lat, a ja za Tobą tak tęsknię Pieseczku. Patrze w Twoje oczy na zdjęciu i nie mogę powstrzymać łez,
Karusiu!
Jak wiesz od grudnia 2011 jest z nami Dyzio, wspaniały wierny Przyjaciel, podobnie jak Ty samo chodzące dobro. Wczoraj dowiedziałem się, że ma raka i bardzo złe rokowania.
Proszę wspieraj Nas w tym trudnym czasie, a gdy przyjdzie ta chwia zaopiekuj się Nim i czekajcie razem na mnie na Tęczowym Moście…