16.12.1990- 9.04.2003
Pewnego zimowego wieczoru zjawiła się u nas mała ruda chudzinka. Wygladała niewinnie, ale miała już na swoim koncie
pogryzione kable, spięcie i wiele innych małych przewinień, które wykonywała pod okiem swojej dumnej i niezbyt grzecznej
mamy.
W nowym domu była bardzo nieśmiała, ale tylko przez kilka pierwszych dni. Już wkrótce pokazała, że nie zamierza
spać nigdzie indziej jak w łóżku ze swoim ukochanym panem, ale za to jeśli chodzi o jedzenie to nie będzie wybrzydzać i
zje wszystko. Wielka radość na hasło: „czekoladka” pozostała już przez całe życie, ale wdrapanie się na stół i
pochłonięcie całego cukru z cukierniczki i kostki smalcu i wielkie cierpienia po tym – nie zapisały się chyba w pamięci
Figuni, bo dalej pałaszowała co tylko się nawinęło.
Małe ciałko- wielki duch. Nieustraszony obrońca rodziny, wielki
poskramiacz kotów- taka była. Mocna kobieta z mocnym charakterem, a dla nas najlepszy i niezapomniany przyjaciel. Mamy
nadzieję, że za Tęczowym Mostem jest dużo czekoladki.
|