Dzekus3

Dżekuś #3

10.10.1993 – 01.03.2007

Gdy po pięknym lecie nastała jesień u naszej zaprzyjaźnionej sąsiadki, która miała Figę- uroczą pudelkę,
przyszły na świat malutkie szczeniaczki. Wszystkie wyglądały jak małe czarne kłębuszki. Każdy z nich miał inny
charakter. Jednak jeden był naprawdę wyjątkowy. Śmialiśmy się, że to taki mały „bambaryła”- wszędzie się pchał.
Był pierwszy z miotu i najsilniejszy. Był cudowny, a ten blask w oczkach jak węgielki…

Po kilku tygodniach był już oficjalnym członkiem naszej rodziny. Odkąd Go ujrzeliśmy zagościł w naszych sercach
i od samego początku wiedzieliśmy, że będzie miał na imię Dżekuś. Nasz kochany piesek zaskarbił sobie sympatię
wszystkich wokół otaczających Go ludzi i nie tylko. Nigdy nie miał wrogów, wręcz przeciwnie Jego przyjaciółmi były
nawet kociaki z którymi pijał bardzo często mleko. Chodziły obok Jego łapek i wiedziały, że nic im nie grozi z
Jego strony. Lubił chodził swoimi drogami.
Szybko się uczył, był bardzo inteligentny i cierpliwy do samego końca. Nie przysparzał nam żadnych problemów.
Uwielbiał śnieg, zimę. Gdy dzieci zjeżdżały z górki na sankach On podbiegał i zabierał im z głów czapki.
Było przy tym mnóstwo zabawy i spontaniczności. Latem lubił się kąpać. Ilekroć jeździliśmy z Nim nad wodę
i gdy tylko spuściło się Go z oka lada moment wracał już mokry. Był duszą towarzystwa. Zabawa, pieszczoty i ciepło
to było to co lubił najbardziej. Uwielbiał spać z nami z główką na poduszeczce pod kołderką. Wtedy było widać
jak bardzo jest zrelaksowany. Za każdym razem gdy wracałyśmy ze szkoły witał nas z radością merdając ogonkiem.
Jest tyle pięknych wspomnień, że aż ciężko jest teraz cokolwiek napisać nie wracając do nich z ogromnym sentymentem.
Łza się sama w oku kręci…

Chociaż nie ma Cię dopiero kilka dni bardzo jest nam Ciebie brak.

Przeżył z Nami szczęśliwe lata swojego dzieciństwa i starości. Jednak na koniec ta Go nie oszczędziła. Nagle,
bo z dnia na dzień znikł blask w Jego oczkach i pojawił się smutek, ból… Nie mogliśmy patrzeć i pozwolić aby
cierpiał. Weterynarz widział jaki był u nas szczęśliwy jednak nie było już szans. Zaatakował Go nowotwór i kilka
innych schorzeń wieku starczego. Gdy nadeszła okrutna chwila aby podjąć decyzję o uśpieniu Dżekusia pękło coś
w naszych sercach. Nastała pustka.

Kochany piesku na pewno jesteś szczęśliwy, nic Cię już nie boli. Spotkałeś się z psią Mamą, rodzeństwem
i nie jesteś sam. Myślimy o Tobie i będziemy myśleli każdego dnia i wierzę, że się spotkamy i nigdy już nie rozłączymy.
Jesteś w naszych sercach na zawsze. KOCHAMY CIĘ!!!

Beata, Ania Wójcicka (Beciunia33@op.pl)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.