30.07.2009
Moja ukochana Dabisia żyła siedem lat. Nie potrafiłam przeprowadzić jej przez tęczowy most, bo bardzo się dusiła. Może
uda się to teraz…
Przez ostatnie dni karmiłam i poiłam ją tylko strzykawką, mimo że nie chciała, niestety nie udało mi się jej uratować,
bo los chciał inaczej i ona nie miała już woli walki. Wiem, że teraz jest w Psim Niebie i już nie cierpi, biega po
zielonej trawce i nabiera pełne hausty powietrza, o które tak musiała walczyć przez ostatnie godziny… W moim sercu
pozostanie na zawsze i zaniosę Ją wszędzie, gdzie nie mogła już dojść.
Żegnam Cię mój kochany skarbeczku, Twoja Pańcia
|