Bosmanek |
22.07.2002 – 25.08.2003
Do końca życia zapamiętam ten dzień, jak zabrałam mojego Bosmanka w podróż do śmierci. Pojechaliśmy na grzyby, wysiedliśmy z samochodu i mój syn wziął Bosmanka na smyczy, a ja brałam z bagażnika wiaderko i plecak. Nie wiem jak to się stało, ale Bosmanek wyrwał się z rąk mojego syna i wbiegł wprost pod koła ciągnika. Do dziś zadaje sobie pytanie dlaczego człowiek, który jechał tym ciągnikiem nie zahamował, tylko go przejechał. Nawet nie zatrzymał się tylko po prostu pojechał dalej. Bosmanek zmarł po 10 minutach na moich rękach. Byliśmy bezradni, nie byliśmy w stanie mu pomóc. Żegnaj mój ukochany Bosku! |
Katarzyna Dębska |