Bimbo


Bimbo

Mojego kochanego psiaka Bimba dostałam na 7 urodziny jesienią 1990 roku. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy wybrałam
się z mamą i bratem po niego w bardzo deszczowy dzień. Początkowo udaliśmy się do schroniska, jednak ostatecznie
skierowało nas pod łódzki uniwersal. Tam go kupiliśmy. Był taką małą czarna kulką z wielkimi oczami- cudo! Obawialiśmy
się trochę powrotu do domu, gdyż tata nie wyrażał zgody na psa. Jednak gdy go zobaczył serce mu zmiękło :) Ostatecznie
Bimbo najbardziej pokochał tatę :) Jako szczeniak był bardzo rozbrykanym psiakiem- pogryzł dywan, kilka par butów mamy
itd. Jednak najbardziej ukochał sobie zabawę piłeczką, do tego stopnia, że wręcz zamęczał nas czasem szczekaniem, by mu
ją rzucać. Dlatego też czasem celowo chowaliśmy mu zabawkę, by tylko dał nam trochę spokoju. Oprócz piłeczki upodobał
sobie noszenie kamieni większych od jego głowy, patyków, kółek i wszystkiego co można było trzymać w pysku.

Niestety po 9 latach życia miał straszny wypadek. Gdy biegł za piłeczką spadła na niego płyta chodnikowa- w zasadzie
połowa. Stało się to na moich oczach. Podbiegłam do niego- biedak leżał nieprzytomny, a z głowy ciekła mu krewka.
Załamana wzięłam go na ręce i pobiegłam do weterynarza. Na szczęście okazał się twardym zawodnikiem i skończyło się
lekkim wstrząśnieniem mózgu.

Bimbo wiernie mi towarzyszył przez 18 lat i 9 miesięcy, aż do dzisiejszego dnia. Od jakiegoś czasu chorował na raka
jakiegoś gruczołu nad odbytem i niestety choroba pokazała swoje najgorsze oblicze. Już od jakiegoś czasu widać było, że
się męczy, przy czym ten guz zaropiał i od psa śmierdziało niemiłosiernie. Jednak chodził, jadł i się cieszył- do
minionego poniedziałku 4 maja 2009 roku. W zasadzie w ciągu jednego wieczoru choroba zaczęła go po prostu zżerać.
Sparaliżowało mu tylne łapy, biedak nie mógł chodzić, spać- nie pomagały nawet tabletki naproxen, ani zastrzyki od
weterynarza. Wył i jęczał przez prawie 2 doby- praktycznie się zamęczył. Operacja w takim wieku nie była wskazana.
Podjęliśmy więc najtrudniejszą decyzję o uśpieniu go dziś o 14. Poszedł tata z bratem- ja nie miałam mocy psychicznej.

Bimba już z nami nie ma od kilku godzin, a ja cały czas myślę, że zaraz do mnie przyleci, że podrzuci mi noskiem
piłeczkę, że się przytuli. Bardzo trudno będzie mi się pogodzić z jego odejściem, bo był moim najwierniejszym
przyjacielem, moją iskierką, promykiem, który zawsze mnie rozweselał. Nie pamiętam też jakie jest życie bez psa. Wierzę
jednak, że spotkamy się za Tęczowym-Mostem :)

Dla mojego ukochanego Bimba- najpopularniejszego psiaka-staruszka na całym osiedlu :)

Karola, Adam, Tata i Mama ( karolima@onet.eu )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.