Opowiem o jamniczce, miała na imię Berta, urodziła się 20 marca 1995, odeszła 19 marca 2010.
Była ze mną od urodzenia, gdy ją przyniosłam do domu miałam 13 lat. Robiła ze mną wszystko- jechała z Tatą na
lokomotywie do Gdańska, często jeździła nad morze, na każdym grillu była opatulona wokół mojego brzucha i grzała mnie, gdy
mi było zimno. Połowę życia mieszkała w domu z ogródkiem, więc słodko było patrzeć jak wylegiwała się na słoneczku i
grzała swoje stare kości. Miała też przeboje z dwoma owczarkami, które przyszły do naszego domu- była charakterna i
często starała się rządzić, ale zdarzało jej się nieźle oberwać od Lorki i Torki.
Miała wyczyszczone ząbki, usuniętego
jednego guzka, myślałam, że wszystko z nią w porządku. Zaczęła tyć, ale myślę jak to jamnik łasuch tyje, zaczął jej się
zapadać kręgosłup- myślałam, że ze starości, przestała chodzić na spacery- no ma 15 lat, fruwać nie będzie, tłumaczyłam
sobie. Ale niestety nie zauważyłam! Wielki guz na 10 cm średnicy wyżerał jej ciałko do środka- to dlatego ten brzuszek
taki sie zrobił duży ;-( Gdy trafiła do lekarza, który postawił prawidłową diagnozę już nie chodziła, nie jadła, nie
można w nią wbić wenflonu, żeby podać jej glukozę i antybiotyk – dostawała pod skórę te leki. Jeszcze tydzień temu nie
wiedziałam, że mnie czeka taka ciężka decyzja. Operacja – mogła być, ale musiała zacząć jeść, żeby się trochę dźwignąć
nabrać sił. Ustaliliśmy z lekarzem, że dostaje płyny, glukozę i antybiotyk a ja ją próbuję karmić- Próbowałam- wpychałam
jej rybkę, paróweczki, snaczki, a nawet czekoladkę za którą przepadała- przez 2 dni zjadła tyle co nawet garścią nie
można nazwać. wypluwała jedzonko- zaciskała ząbki i pyszczek. Dzisiaj zobaczylam, że pojawiła jej się rana na brzuszku-
otwarta z sęczącą się ropą.
Pojechaliśmy dzisiaj do lekarza- to ten guż już zaczynał gnić i próbował wydostać się na
zewnątrz. O 19.05 jej serduszko przestało bić , teraz za plecami mam okno z którego widzę jej grób i palącą się
świeczkę. Wiedziałam, że prędzej czy póżniej odejdzie. Ale mam żal do siebie, że nie zauważyłam, że miała takiego guza…
|