Tuptusia |
wrzesień 1993 – sierpień 2000
Tuptusia nastała ze swoim ojcem- Tuptusiem, niedługo po Toffim. To nie była przemyślana decyzja, ja wręcz nie chciałam jeszcze mieć innego króliczka. Poprzednia strata wciąż bardzo bolała… Ale sytuacja była taka, że nie wzięcie tych dwóch króliczków było dla nich jednoznaczne ze śmiercią. I w ten sposób trafiły do mnie. Tuptusia miała wtedy kilka tygodni, była jeszcze kruszynką, musiałam ją wręcz dokarmiać mlekiem. Ale udało się, tym bardziej że niezwykle ciepło zajął się nią drugi królik, wtedy już 4 letni. Niestety, te przeżycia z dzieciństwa (zanim do mnie trafiła sporo wycierpiała, mimo tak młodego wieku) jak i przewlekła choroba sprawiły, iż nie była zwierzątkiem do głaskania. W ogóle nie lubiła być dotykana. Do ostatniego dnia swojego życia zachowywała się jak dziki królik. Była bardzo nieufna, uciekała przed ręką. Jej jedynym przyjacielem był Tuptuś, którego nie odstępowała na krok. Mimo iż była taka nieprzystępna, to też ma zarezerwowane miejsce w moim sercu. Taki po prostu miała charakter. Była królikiem niezwykle samodzielnym i za to ją kochałam. Niestety: przeziębiła się. I skończyłoby się to szczęśliwie, gdyby nie fakt, iż akurat w okolicy szalał pomór… Mimo, iż Tuptusia była zaszczepiona, to choroba na tyle osłabiła jej odporność, że przegrała z zarazą… Od prawie roku Tuptuś jest sam… A w tym roku skończy 12 lat… Jednak mam nadzieję, że jeszcze długo nie będę miała okazji do zamieszczenia tutaj opowieści o nim… |
Agnieszka Maciejak (aga@zwierzeta.w.pl) |