Królika kupiłem dla swojej córki pod koniec sierpnia 2002r. Nie miałem wówczas pojęcia o konsekwencji tej decyzji.
Myślałem, że króliki to takie małe stworzenia, które nie wymagają zbytniej opieki. Uważałem je za zwierzęta miłe, ale
niezbyt inteligentne.
Po kilku dniach od kupienia Binkusia- takie imię zostało nadane naszemu króliczkowi przez moją córkę- okazało się, że
jest on chory. Prawdopodobnie Binkuś był za wcześnie wzięty od matki i nie miał do końca wykształconych mechanizmów
obronnych swojego organizmu. Przez miesiąc jeździłem z nim do weterynarza na różnego rodzaju zabiegi (zastrzyki,
kroplówki itp.) Jak się później okazało sytuacja ta miała się powtarzać systematycznie, co jakiś czas aż do jego śmierci.
Największe problemy Binkuś miał z zębami, ze względu na ich przerastanie raz w miesiącu musiał je mieć przycinane. W
całym okresie swojego życia Binkuś, do korekcji zębów, usypiany był 41 razy.
Wszystkie chwile spędzone z Binkusiem zarówno te radosne jak i smutne zrodziły niesamowitą więź z nim. Miałem wrażenie,
że Binkuś próbował nam się odwzajemnić za opiekę nad nim najlepiej jak potrafił. Nigdy nie zniszczył nam żadnych
urządzeń ani mebli. Nigdy nikogo nie ugryzł, był królikiem bardzo cierpliwym i spokojnym. Z każdym kolejnym miesiącem
jego życia można było zauważyć jak szybko się uczy przebywania z człowiekiem. Zawsze reagował na swoje imię, swoim
zachowaniem wprowadzał do domu atmosferę ciepła rodzinnego. Bardzo lubił, kiedy do niego się mówi, odnosiło się wrażenie,
że słucha uważnie i rozumie wszystkie wypowiedziane słowa.
Nigdy nie zapomnimy cię Binkuś, twoich radosnych podskoków, zaczepek, wyjazdów z nami na wakacje oraz na działkę.
Wierzymy, że jesteś teraz na tęczowym moście i kiedy przyjdzie na to czas będziemy się cieszyć sobą, tak jak to było w
czasie 8,5 roku twojego życia.
Nasz Binkuś odszedł 6 stycznia 2011 r. (Była to jego ostatnia korekcja zębów).
|