31.03.1994 – 16.08.2009r.
Tigrana dostałam w prezencie. Pochodził z domu gdzie było wiele kotów, ale ponoć
nikt go nie chciał, takiego ślicznego pasiastego persa. Był ze mną 16 lat, zawsze stawiał na swoim i to ja robiłam co on
chciał. Niestety ciężka choroba niewydolność nerek, potem ślepota i drugi wylew nie udało się go uratować.
Teraz jest mi
zbyt cieżko bez niego, o piątej rano nikt mnie nie budzi serenadą i nikt nie cieszy się, gdy wracam do domu. Choć
charakterek miał typowy, gdy mały był bardzo psocił, ale później dogadywaliśmy się wspaniale. On opowiadał wszystko
mnie, a ja jemu czytałam książki. Opowiadał o wszystkim, patrzył zawsze tak jakby rozumiał. Gdy chorowałam leżal blisko,
by pomóc, a teraz w sierpniu on zachorował i mimo pomocy lekarzy nie udało się go uratować. Miał 16 lat.
Nadal nie mogę oswoić się z tym, że nie ma Tigranka, cisza i wielka pusta pozostała. I nie ma już mojego kota. Mój
TIGRAN teraz biega po niebieskich obłokach. I serenadę poranną swą śpiewa innemu panu.
Tęsknię do ciebie kotku. Nie wiem czy potrafię opowiadać o nim, chcę żeby wrócił.
|