Kika

Kika

Była piękna niedziela października 2011 wracając ze spaceru zauważyłam Cię w trawie podeszłam Ty się nie spłoszyłaś wzięłam Cię na ręce a Ty wtuliłaś się i wiedziałam że muszę Cie zabrać do domu.Od początku nas urzekłaś.Nie zdenerwowała Cię nawet kąpiel żeby pobyć się pchełek.Gdy otwierały się drzwi mieszkania wybiegałaś radośnie w podskokach na klatkę żeby podrapać sąsiadowi wycieraczkę i kładąc się spać wskakiwałaś między nas do łóżka,zaczynałaś wtedy udeptywać kołdrę swoimi kochanymi łapkami mrucząc przy tym rozkosznie.Rano zawsze jadłaś zemną śniadanie i bacznie przyglądałaś się z pralki jak szykuję się do wyjścia.Minął miesiąc nagle stałaś się osowiała przestałaś jeść po długich badaniach weterynarz postawił diagnozę-białaczka.Sterydy pomogły na krótki czas po którym znów Ci się pogorszyło jedynym ratunkiem była kosztowna transfuzja krwi na którą się zdecydowaliśmy bez wahania.Po niej znowu stałaś się tym radosnym kotkiem,który uwielbiał biegać po całym mieszkaniu z pluszową myszką o imieniu Miki.Taka kicia przytulasta rzadko się zdarza i nie było nam dane cieszyć się Tobą Kikutku kochany długo bo ta cholerna choroba wygrała.Dzień po Walentynkach zadała ostateczny cios musieliśmy skrócić Twoje męki bo nie byłaś już w stanie o własnych siłach dojść do miseczek.To była najtrudniejsza decyzja ale eutanazja była jedynym wyjściem.Jest mi tak przykro i przepraszam że nie masz swojej mogiłki.Mam nadzieję że biegasz z Mikim po takiej zielonej łące na jakiej Cię znalazłam.Dziękujemy że dałaś nam tyle radości Mordko i mam nadzieję że jeszcze się spotkamy po drugiej stronie Tęczowego Mostu.KOCHAMY I TĘSKNIMY!!!

Daria Łukasz Mama i Tata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.