Zostałeś na jedną listopadową noc, a spędziłeś u nas ponad 10 lat.
Nie byłeś jak wszystkie koty, mruczący, siedzący na kolanach. Prawdopodobnie ktoś ci wyrządził krzywdę i nabrałeś
dystansu do ludzkiej ręki. Mimo to byłeś fajnym mruczkiem. Niestety odkąd zabrakło twojego kumpla Miśka, jesienią 2008r.
zacząłeś nam chorować. Też bolało cię twoje małe serduszko. Z tęsknoty szukałeś go na początku, przestałeś jeść, schudłeś.
Z dnia na dzień nikło w tobie życie. Ale udało się. Dzięki opiece weterynarza wróciłeś do zdrowia i byłeś z nami. Nie
tak radosny i chętny do zabawy ale nasz i z nami. W lutym wypadł ci ząb, przestałeś widzieć na jedno oko. Często coś cię
bolało i po kociemu płakałeś cichutko. Znów przestałeś jeść. Potem spuchł ci pyszczek, piłeś tylko wodę i gasłeś w
oczach. Znów podjęliśmy leczenie, tym razem bezskutecznie.
Pożegnaliśmy Cię 16.03.2010. Pewnie spotkałeś swojego dawnego przyjaciela i razem biegacie już po Tęczowym Moście.
O Tobie też będziemy zawsze pamiętać i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach.
|