Kicia |
Pewnego wieczoru, pamiętam, ze był to czwartek, odwoziłam znajomego na dworzec. Zaparkowałam tuz przy jezdni. Znajomy wysiadł, żeby wypakować rzeczy z bagażnika i zamarł, patrząc na jezdnie. Spojrzałam tam gdzie on. Na środku trzypasmowej jezdni leżał kociak. Tylnie nogi biły powietrze, jakby umierał. Byłam przekonana, ze przednia cześć jego ciała, nieruchoma, jest przyprasowana do jezdni. Przygotowana na koszmarny widok podeszłam. Kociak spojrzał na mnie i zamiauczał. Był cały. Zdjęłam sweter, zapakowałam go na siedzenie i pognałam do całodobowej kliniki. Kociczka dostała kroplówkę. Okazało się, ze jest odwodniona i ma koci katar. Zabrałam ja do domu. Płakała cala noc, a ja nie mogłam jej uspokoić, bo fukała, gdy się do niej zbliżałam. Jednak rano musiałam przemoc jej opór, bo musiałam jej wpuścić krople. I stało się cos dziwnego – gdy tylko ja dotknęłam, kotka zaczęła mruczeć i łasic się do mnie. Przez następne dwa dni jeździłyśmy na kroplówki. Kicia nie chciała jeść, wymiotowała. Nie pozwala mi odejść od siebie nawet na sekundę. Mimo osłabienia zwlekała się i płacząc szła za mną. W nocy spala mi na twarzy, nie pozwalała się zdjąć. W sobotę poczuła się lepiej, wiec zabrałam ja na ogródek. Łasiła się do moich psów, biegała po trawce. W poniedziałek rano była już bardzo słaba. Załatwiła się pod siebie. W poczekalni ryczałam, bo wiedziałam, co usłyszę. Pani weterynarz powiedziała, ze kotka nie dożyje wieczora. Dala jej jeszcze kroplówkę i jakieś zastrzyki. Przyjechałam do domu. Położyłam kotkę w budce i przykryłam. Leżała tak przez godzinę, po czym zaczęła cichutko miauczeć, starając się podnieść. Spojrzała na mnie. Jej oczy były czarne. Odwróciła się. Odeszła na zawsze. Była u mnie parę dni. Nie sądziłam, ze tak ja pokocham. Bardzo przeżyłam jej odejście. Od tej pory zaczęłam myśleć także o bezdomnych kotach, zaangażowałam się w pomoc schroniskom. Dlatego nazywam ja koteczką, od której wszystko się zaczęło. Może po to los położył ja na mojej drodze? |
Sandra |