Daisy

Daisy

Trafiła do nas w sierpniu 1993 roku, niedługo po odejściu Nikusia. Nie miała go zastąpić, bo jak można zastąpić przyjaciela, ale po prostu być z nami. Była maleńka, zapchlona i chora. I właściwie to był chyba ten powód, dla którego moja córka zabrała ją z piwnicy. Wniosła w nasze życie wiele radości i smutku. Nauczyła nas cenić kocią tajemniczość i oddanie. Była śliczna, słodka, łagodna i szalona – jak każdy kot. Niestety była bardzo delikatna. Jej i naszym pechem było to, że była naszym pierwszym kotem. Źle zdiagnozowany i leczony katar koci przerodził się w chroniczne zapalenie tchawicy. Zwapnienia w tchawicy powodowały, że miała problemy z jedzeniem. Ginęła w oczach. Potem wdała się niewydolność nerek i musieliśmy ją uśpić w wieku niespełna 4 lat.

Mam żal do siebie za zbytnią ufność w diagnozy wetów, za brak odwagi, aby przeciwstawić się oczywistym bzdurnym diagnozom. Gdzieś tam, na drugim końcu tęczy czeka na mnie i jak do niej dołączę, powita mnie, jak zawsze, pytającym: „mrauuu?”.

Iwona

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.