Browar

Browar

Chciałabym zostawić tu ślad Browara, dwuletniego ogierka rasy s.p.

Fizycznie był moim koniem (miałam go od urodzenia), psychicznie- moim dzieckiem… Byłam jedyną osobą, która mogła zrobić przy nim wszystko: czyściłam go, bawiłam się z nim, pracowałam z nim naturalnymi metodami Natural Horsemanship.

To była sobota, wracam ze stajni do domu, dzwoni tata (został dłużej): przyjeżdżaj, bo Browarek ma kolkę. Chodziliśmy z nim na okrągło, co chwilę przyjeżdżał lekarz. Potem zawieźliśmy go do kliniki w oddalonym o
40km Lublinie- płonne nadzieje, gorzkie łzy… Stan się trochę poprawił, tata kazał iść we wtorek do szkoły. Wróciłam do Puław. Pełna nadziei wracam ze szkoły, telefon do taty:

– I co z Browciem, tato?!
– Hmm…, konieczna była operacja…
– No? I co teraz?!
– No… leży..
– W narkozie, tak? I kiedy się obudzi?
– …nie żyje

Poprosiłam tylko o kosmyk grzywy… moje maleństwo odeszło… Prawie rok snułam myśli samobójcze, ciągle płakałam. Jednak ostatnio zrozumiałam, że ubolewając tak długo ubolewałam nad sobą, nad tym, że zostałam sama. A przecież mój Browar ma teraz lepiej, pozbył się tylko ciała, ale dusza jest tam gdzieś i czeka na mnie… Znam chłopaka, który rozmawia z duchami. Kiedy zmarła jego ukochana szczurka, jego anioł stróż powiedział mu, że kiedyś spotkamy naszych mniejszych przyjaciół… Trzeba o tym pamiętać, siadać pod niebem i… szczerze rozmawiać…

Kasia Kliczkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.